Filmowe okno na świat S02E03

Odcinek “Filmowego Okna na Świat” z tegorocznego Cannes, czyli fajne filmy, które odkryłam w pobocznych sekcjach festiwalu, o których głośno raczej nie będzie i trochę szkoda. W tym momencie zamykam też podsumowywanie MFF Cannes 2017.

 

nothingwood

 

NOTHINGWOOD
reż. Sonia Kronlund
Francja (Afganistan)
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 7/10

 

W Ameryce mają Hollywood, w Indiach – Bollywood, a w Afganistanie, gdzie nie ma absolutnie nic, funkcjonuje sobie Nothingwood. Samozwańczym, ale szalenie kreatywnym twórcą narodowej kinematografii w biednym, ogarniętym konfliktem zbrojnym kraju jest niejaki Salim Shaheen, który na swoich barkach dźwiga rolę reżysera, scenarzysty, aktora, producenta, właściwie każdą. Bez wielkich budżetów i zasobów Afgańczyk jednocześnie potrafi kręcić nawet kilka filmów w duchu normalnego, komercyjnego, rozrywkowego kina. Sonia Kronlund nie musiała nawet wiele robić, bo Shaheen jest na tyle fascynującą postacią, że wystarczyło po prostu jeździć za nim z kamerą i dokument właściwie robił się sam. Francuzka potrafiła jednak z tej historii wydobyć wiele fajnych tematów. Po pierwsze, pokazała człowieka, który realizuje swoją pasją na przekór wszystkiemu, zaraża pozytywną energią innych, co w takim kraju jak Afganistan zdaje się mieć całkiem istotne znaczenie. Po drugie, Kronlund portretuje też kraj, o którym świat trochę już zapomniał, pokazując drzemiące w nim piękno, niebezpieczeństwo oraz jego tęskniących za normalnością mieszkańców. W końcu, “Nothingwood” to film o sile kina, które nawet w obliczu wojny i wszechobecnej beznadziei pomaga zapomnieć o tym, co niedobre i bolesne, choćby na chwilę pozwalające odetchnąć i przenieść się do innej, nawet jeśli fikcyjnej rzeczywistości.

 

losperros

 

LOS PERROS
reż. Marcela Said
Chile
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 6/10

 

Problem rozliczeń z opresyjną przeszłością to temat, który stale powraca we współczesnym kinie z Ameryki Południowej. Również staje się on punktem wyjścia dla filmu Marceli Said, którego siłą napędową stanowi arcy ciekawa bohaterka. Mariana wikła się w różne relacje z mężczyznami obecnymi w jej życiu. Z mężem stara się o dziecko, choć u jego boku nie sprawia wrażenia szczęśliwej i spełnionej kobiety. Ojcu okazuje miłość i troskę (i z wzajemnością), ale ta serdeczność wygląda na dość płytką, wynikającą z przyzwyczajenia i czystej wygody. W życiu Mariany obecny jest też kochanek – instruktor jazdy konnej, za którym ciągnie się reżimowa przeszłość. Stając w samym środku rozrachunkowej zawieruchy Juana, kobieta sama postawiona zostanie przed moralnymi dylematami dotyczącymi jej rodziny. To na barkach Antonii Zegers, wcielającej się w rolę Mariany, położony został cały ciężar tej historii. I Chilijka doskonale sobie z tym poradziła. Jej bohaterka to jedna z najbardziej nieoczywistych kobiecych postaci, jaką zrodziło w ostatnich latach światowe kino. Zegers doskonale oddała sprzeczności jej charakteru, emocjonalne huśtawki, ambiwalencje w jej zachowaniach. To taka osobowość, której nie da się ani jednoznacznie lubić, ani równie jednoznacznie potępić. Ostatecznie też ścieżka, jaką obierze Mariana, w kontekście całościowego konstruktu tej postaci i jej zakotwiczenia w opowiadanej historii, okazuje się satysfakcjonująco zaskakująca.

 

aciambra

 

A CIAMBRA
reż. Jonas Carpignano
Włochy
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 6/10

 

Wielowątkowy, bogaty obraz dojrzewania w zamkniętej, romskiej społeczności gdzieś na włoskiej prowincji z typowymi dla tej tematyki motywami. Od ulegania fałszywym autorytetom, przez doświadczanie pierwszych moralnych dylematów, po brutalne zderzanie się z rzeczywistością prostych, chłopięcych marzeń. Mimo mocnej, realistycznej formy Jonas Carpignano opowiada historię Pio z dużą wrażliwością i przenikliwością. Na drugim planie ciekawie zestawia również dwa, niby odległe od siebie światy, a jednak bardzo do siebie podobne. Wiele bowiem łączy żyjących na marginesie Romów i równie wyautowanych z życia społecznego emigrantów z Afryki, których wątek wprowadzony został do głównej fabuły. Egzystencja z dnia na dzień obu tych zbiorowości naznaczona jest ciągłą niepewnością, wyobcowaniem, brakiem perspektyw. Carpignano zdaje się mówić, że w zachodnich społeczeństwach nie tylko trudno być Cyganem czy Afrykańczykiem o innym kolorze skóry, ale ogólnie kimś obcym, spoza narodowej wspólnoty czy kulturowego kręgu. Państwowe mechanizmu także są ułomne, jeśli chodzi o integrację lub wyciąganie z patologicznych nizin zarówno całych rodzin, jak i pojedynczych jednostek. Włoch z Nowego Jorku, mimo że nie snuje jakichś wyjątkowo oryginalnych refleksji, jest bardzo przyzwoitym obserwatorem paradoksów współczesności. Dobrze potrafi komentować językiem filmowym najbardziej aktualne problemy Europy, szukając bardziej uniwersalnych wniosków. Jonas Carpignano – to nazwisko warto zapamiętać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.