W kinie: Liga Sprawiedliwości

ligaspraw

 

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI
polska premiera: 17.11.2017
reż. Zack Snyder

moja ocena: 4/10

 

Nic naprawdę nie mam do tego filmu poza tym, że jest przeraźliwie nudny i… archaiczny. Kostiumy, scenografia i efekty specjalne wyglądają może jak z XXI wieku, ale cała reszta to fabularne średniowiecze. Nawet nie chodzi o to, że niezbyt oryginalny jest konstrukt napędzania narracji motywem budowania ekipy, która wspólnie miałaby zmierzyć z wielkim złoczyńcą. W ogóle w przypadku produkcji DC mówienie o „napędzaniu” czegokolwiek brzmi dość śmiesznie. W tych filmach – nie tylko poprzez irytujące, wszędobylskie slow mo – tempo jest raczej powolne. Przyzwyczaiłam się już do drewnianego Batmana w wydaniu Bena Afflecka. Lubię poczciwe ciepło bijące od Gal Gadot. Luz i zgrywa Ezry Millera oraz zabawna dekadencja Jasona Momoa rozładowuje sztywność całej fabuły. Tylko szwankuje wszystko inne. “Liga Sprawiedliwości” ma całkowicie zaburzone proporcje. Coś co powinno być sprawną ekspozycją zajmuje większość filmu, prezentacja bohaterów trwa tu zdecydowanie za długo. Nie ogarnięto też w sensowny sposób bohaterów drugiego planu – sceny z ich udziałem sprawiają wrażenie wyciągniętym z innego filmu, ale najmocniej ciała dano w przypadku naczelnego czarnego złoczyńcy. Steppenwolf to tak skretyniały czarny charakter, że nawet przez minutę nie ma się wrażenia, że ktoś tak głupi mógłby zniszczyć coś więcej niż opuszczoną wioskę w głębi Rosji. Snyder ewidentnie nie lubi też Supermana, to bowiem w usta tej postaci włożono najbardziej czerstwe teksty, jakie można sobie wyobrazić. Nigdy nie wierzyłam w tego typu produkcje, ale Marvel czasem nawet się broni. DC to bzdury i nuda.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.