W kinie: Na plaży Chesil

chesilp

 

NA PLAŻY CHESIL
polska premiera: 13.07.2018
reż. Dominic Cooke

moja ocena: 5/10

 

Ekranizacja nominowanej do nagrody Man Brooker Prize książki Iana McEwana – fascynującej opowieści o komunikacyjnych barierach i popełnianych w ich efekcie w rozgoryczeniu błędach młodości, których nie da się naprawić, a które pozostają w człowieku niczym wiecznie jątrząca się rana. Ładnie sfotografowany film nieco trywializuje tę piękną literaturę, czyniąc esencjonalnymi dla tej historii komiczne niezręczności w chwili poślubnej nocy, w których wybrzmieć powinny najgłośniej nieporozumienia, jakie od początku tworzyły fundament dla związku Florence i Edwarda. Jednak ukryły się one za eksponowaną z taką lubością zabawną niezdarnością i chorobliwą wręcz niedojrzałością pary młodych małżonków. A z tych retrospektywnych skoków sprawiają wrażenie całkiem zwyczajnych ludzi, którym powinno się udać. Ich kluczowa konfrontacja na tytułowej, kamienistej plaży Chesil ma więc w sobie więcej mechanicznie wyreżyserowanego teatru, aniżeli pełnej pasji i namiętności waśni tragicznych prawie kochanków, którzy do tej chwili nie potrafili porozumieć się, co do własnych oczekiwań względem swojego związku i którzy do tej pory bujając naiwnie w chmurach, boleśnie spadli na ziemię. Choć została ona zagrana przez Saoirse Ronan i Billy’ego Howle z dużą szlachetnością. Ponadto przemilczano też, jaki wpływ na kondycję tej pary miały realia epoki (początek lat 60.) oraz ich pochodzenie. Ledwie to wspomniano i to w dość banalny sposób. Fatalnie wypadła ta znana z powieści konkluzja, że czas niekoniecznie leczy rany. Została w filmie rzucona trochę jako puenta w formie przypisu dla efektu pospolitego, melodramatycznego wzruszenia.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.