W kinie: Nuestro Tiempo

naszczas

 

NUESTRO TIEMPO
19. MFF Nowe Horyzonty
reż. Carlos Reygadas

moja ocena: 7/10

 

Wyjątkowo gorzki wydźwięk ma tytuł nowego filmu Carlosa Reygadasa. Jego bohaterowie bowiem wiodą ładne, komfortowe życie, ale ów wspólny czas najczęściej spędzają jednak osobno. Juan (w tej roli sam reżyser) oddaje się pracy na farmie, opiece nad ukochanymi bykami, porzucając obowiązki cenionego i nagradzanego poety. Jego żona, Ester (Natalia López – prywatnie żona Reygadasa), chętniej opuszcza wiejską idyllę, uczestniczy w kulturalnych wydarzeniach, spotyka się z ludźmi, a nader wszystko testuje granice swojego małżeństwa. Otwarty związek, w jakim zdecydowali się funkcjonować Juan i Ester, bardziej pasuje kobiecie niż jej mężowi. Jemu coraz mocniej doskwiera śmiałość żony w realizowaniu własnych pragnień i fantazji, do czego potrzebuje ona także innych mężczyzn. Meksykański mistrz z niezwykłą dbałością o psychologiczną głębię małżeńskiego dramatu buduje intymne uniwersum rodzinne, które niemalże niezauważalnie, ale niebezpiecznie drży w posadach. Ten charakterystyczny dla Reygadasa neomodernistyczny realizm rozgrywany w sielskich okolicznościach skąpanej w delikatnym słońcu i porannej mgle meksykańskiej prerii nadaje historii epickich walorów, ale “Nasz Czas” pozostaje kameralnym kinem odważnych niuansów i sentymentalnych, autorskich detali. Zaczyna się i kończy pięknymi, symbolicznymi klamrami. Pierwsza, w której uczestniczą również grające w filmie dzieci państwa Reygadasów, celebruje młodzieńczą witalność i niewinność, zderzając je za chwilę z ambiwalentnym światem dorosłych. Końcowa zaś konfrontuje spokój i majestat przyrody z gwałtownym huraganem, który przeszedł przez związek pary bohaterów. W ramy rodzinnego dramatu Reygadas zmieścił także refleksję o kobietach uwikłanych w maczystowskie rytuały i potyczki. Jakkolwiek to nie okazuje się najciekawszym wątkiem filmu poświęconego głównie skomplikowanej anatomii małżeńskiego szkieletu, który przez takie wrzutki bywa też za długi, ale nie burzy organicznej, spójnej narracji “Naszego Czasu”. Gdyby za kamerą stał ktoś inny niż Carlos Reygadas, ta fabuła zapewne nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, ale w ujęciu meksykańskiego reżysera staje się ona kinem szalenie wartościowym i autentycznie przenikliwym.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.