W kinie: In Fabric (NH)

infabric

 

IN FABRIC
19. MFF Nowe Horyzonty
reż. Peter Strickland

moja ocena: 7/10

 

W horrorach różne rzeczy zabijały bohaterów – zabawki, samochody, a nawet pomidory! Kwestią czasu było, gdy to odzież otrzyma mordercze właściwości. Nikt nie robi takich filmów jak Peter Strickland. Stanowią one ucztę dla zmysłów, podnoszą do rangi sztuki B-klasowe klisze i redefiniują klasyczne ramy gatunku. Ta klasyka, po którą sięga Brytyjczyk, to oczywiście w pierwszej kolejności giallo i Dario Argento, których jednakowoż nigdy nie traktuje on jak materiału z – nomen omen – wyprzedaży. “In Fabric” to vintage’owy horror kostiumowy, nie per se, bo epoka, do jakiej się cofamy to raptem lata 80. Sercem filmu jest osobliwy dom handlowy z wiecznie przecenioną odzieżą. W telewizji śmiga powodująca zawrót głowy, psychodeliczna reklama tego przybytku, a rolę ekspedientek pełnią w nim kobiety o charyzmie żywych manekinów. Ubrane w wiktoriańskie kreacje i recytujące do klientek dziwaczne formułki – miks XIX-wiecznej poezji i reklamowych haseł z lat 90. To tutaj trafia Sheila (Marianne Jean-Baptiste) – rozwódka w kwiecie wieku, która właśnie szykuje się na pierwszą po odejściu męża randkę w ciemno. Jej uwagę przykuwa efektowna, czerwona sukienka. Gdy już ją nabędzie, szybko odkryje, że nie jest to zwyczajny fatałaszek oraz że bardzo trudno będzie się tej przeklętej kreacji pozbyć. W “In Fabric” spotykają się okultystyczne wątki “Suspirii” i gatunkowa satyra na konsumpcjonizm w stylu George’a A. Romero. Łączą się one w efektowny, barokowy spektakl z piękną stroną wizualną, żywą kolorystyką, fascynującą ścieżką dźwiękową, nienaganym aktorstwem. Fantasmagoryczny nastrój filmu fajowo rozsadza wybornie groteskowy humor. Makabreska i kicz jeszcze nigdy nie były tak atrakcyjnie ubrane jak u Stricklanda.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.