W kinie: Pinokio (Berlinale)

pinokio

 

PINOKIO
Berlinale 2020
reż. Matteo Garrone

moja ocena: 4/10

 

Europejska ekranizacja “Pinokia” (nie pierwsza), choć dokonana przez człowieka, który ma dobrą rękę do ekranizacji bajek i baśni, co pokazał już w mrocznym i klimatycznym “Pantameronie”, wpisuje się raczej w tę łopatologiczną, nową tradycję przenoszenia popularnych opowieści dla dzieci w ramy fabularnego kina aktorskiego bez szczególnej reinterpretacji literackiego pierwowzoru. Matteo Garrone nie czyta książki Carlo Collodiego na nowo, nie nadaje jej nowych znaczeń, w ogóle pozostaje jej dość wierny. Nawet na tyle, że kostiumy i scenograficzne detale powstały na bazie oryginalnych ilustracji Enrico Mazzantiego do pierwszego wydania “Pinokia” z lat 80. XIX wieku. Nie przedawkowano też efektów CGI, drewnianą urodę bohatera oddając przede wszystkim starannym makijażem młodego aktora, a majestatycznych krajobrazów okolic, w których mieszka Gepetto (Roberto Benigni), szukając w autentycznych, pocztówkowych pejzażach włoskiej Toskanii. W baśniowych kontekstach zachowano też pewną prawdę epoki – bieda wygląda tu prawdziwie i smutno, a stosunki społeczne determinuje walka o przetrwanie w feudalnych czasach. Na tym pozytywy filmu Garrone się kończą. Nowy “Pinokio” pozostaje kinem dla najmłodszego widza, z obrazami i morałami skrojonymi na wybitnie dziecięcą wrażliwość (żeby wręcz nie powiedzieć – naiwność), które oczarować mogą chyba tylko tych dorosłych, co z książką z dzieciństwa mają wyjątkowo miłą relację i ogromny do niej sentyment.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.