W kinie: Sala Samobójców. Hejter

hejter

 

SALA SAMOBÓJCÓW. HEJTER
polska premiera: 6.03.2020
reż. Jan Komasa

moja ocena: 6/10

 

To nie przypadek, że “Hejter” powstał i pojawia się w kinach właśnie teraz. W momencie, kiedy zderzyliśmy się już i przetrawiliśmy “Parasite”, “Jokera”, “To my” i te mniejsze (lub mniej oczywiste) filmy o buncie klas niższych, które w różny, ale zawsze ostatecznie brutalny sposób, przeciwstawiły się żyjącemu wygodnie jak pączki w maśle establishmentowi. U nas Joker ma na imię Tomek (Maciej Musiałowski) i ma wiele masek, zaś sceną dla jego przedzierania się przez kapitalistyczne zasieki klas uprzywilejowanych jest współczesna Polska. Rozpalona politycznym ogniem, zżerana przez język nienawiści i ksenofobię, podzielona światopoglądowym murem. Nic, czego byśmy nie wiedzieli, oglądając przez kilkanaście minut którąkolwiek z informacyjnych telewizji. Jan Komasa w glorii i chwale, jaka spadła na niego po nominowanym do Oscara “Bożym Ciele”, pokazuje jak długą drogę przeszedł od “Sali Samobójców” i dojrzał jako reżyser. Jeśli chodzi o demaskowanie mechanizmów współczesności, a zwłaszcza ambiwaletnej roli mediów społecznościowych z premedytacją wykorzystywanych jako narzędzie perfidnych manipulacji, Komasa czyni to bardzo prosto. Też dosadnie i jasno, w czym niewątpliwie pomaga starannie napisana postać głównego bohatera, świetne zagrana przez Musiałowskiego. Reżyser szybko odkrył, że twarz młodego aktora ma niezwykłe walory dramatyczne i zbliżenia na nią mogą wywołać u widza dziwną nerwowość. Zwłaszcza gdy ma się wrażenie, że Tomek patrzy właśnie na nas.

Postać chłopaka z prowinicji, marzącego o poprawieniu swojej pozycji społecznej i zdobyciu dziewczyny z dobrej rodziny, który dla osiągnięcia celu nie cofnie się przed niczym, skupiła całą uwagę twórców “Hejtera”. Dlatego pewnie drugi plan wypada i papierowo, i stereotypowo. Mało na nim prawdziwych ludzi, dużo pewnych postaw i zachowań.

Z pierwszą “Salą Samobójców” łączy nowe dzieło Komasy tylko postać grana przez Agatę Kuleszę i czasem schematyczność poczynań bohaterów filmu – jak w grze komputerowej. To kino bardzo mocno zakorzenione w polski kontekście, ale zrobione tak, by było czytelne pod wieloma szerokościami geograficznymi. Nie mogę jednak przeboleć po amerykańsku potraktowanego punktu kulminacyjnego, przez co spadło też jakiekolwiek napięcie z epilogu losów Tomka.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.