W kinie: Niedosyt

swallow

 

NIEDOSYT
polska premiera: 25.09.2010
reż. Carlo Mirabella-Davis

moja ocena: 6/10

 

W “Niedosycie” zaskakująco sprawnie i sprytnie połączono wiele gatunkowych elementów. Napięcie buduje w filmie szkielet żywcem wyjęty z rasowego body horroru. Oziębłość i pustkę małżeńskiej relacji – perfekcyjnie zaaranżowana i pięknie sfotografowana scenografia, domowe artefakty, kostiumy, a nawet fryzura głównej bohaterki. Tylko na pokaz szczęśliwą rodzinę tworzy Hunter (niepokojąca Haley Bennett) wraz z mężem, oczekujący narodzin dziecka. Kontrolowana na każdym kroku przez partnera i jego nadopiekuńczych teściów kobieta dziwaczny zew wolności odnajduje w połykaniu często ostrych i niebezpieczniejszych przedmiotów. Gdy bliscy odkryją jej – z ich punktu widzenia – autodestrukcyjne skłonności, jeszcze bardziej będą ograniczać i tak bardzo skromną życiową przestrzeń Hunter. Te wszystkie połknięte kulki, pinezki, baterie urastają w “Niedosycie” do rangi symbolu “małej” emancypacji, walki o prawo decydowania o własnym ciele oraz sprzeciwu wobec oczekiwania wzorowego odgrywania narzuconych ról – żony, gospodyni domowej, a niedługo także matki. Uległość i nieśmiałość bohaterki oraz jej osobliwe hobby mają jeszcze drugie, dramatyczne dno. Kryje się za nimi skrywany latami sekret, rodzinna trauma, która pokiereszowała psychikę młodej kobiety i długo niszczyły jej samoocenę. Budowanie postaci Hunter i metodyczne odkrywanie genezy jej zachowań wychodzi Carlo Mirabella-Davisowi – debiutantowi w roli reżysera – bardzo zgrabnie, dopiero kulminacja tej historii i jej finał nastręczają mu nieco kłopotów. Szokujący happy-end to naprawdę mocna puenta, ale tym ostatnim scenom ewidentnie brakuje płynności i psychologicznej głębi reszty filmu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.