W kinie: Ojciec

thefather

 

OJCIEC
polska premiera: 21.05.2021
reż. Florian Zeller

moja ocena: 7.5/10

 

Zdobywając Oscara za rolę pierwszoplanową w filmie Floriana Zellera, Sir Anthony Hopkins został najstarszym w historii laureatem tej prestiżowej statuetki. Można uznać za wyświechtany frazes stwierdzenie, że OJCIEC wszystko zawdzięcza świetnej kreacji wybitnego aktora, który nawet na jesieni życia i po niesamowitej, też wymagającej karierze w dalszym ciągu ma w sobie tę iskrę, by na ekranie odgrywać niezapomniane role. Ale to na bohaterze Hopkinsa osadza się ta historia – mrożący krew w żyłach thriller o życiu z postępującą demencją, oglądany z upiornej perspektywy tego, który jej doświadcza. “Ojciec” stanowi adaptację sztuki teatralnej sprzed prawie 10 lat, którą zresztą jej autor, Florian Zeller, do spółki z Christopherem Hamptonem przełożyli na scenariusz, zgarniając też za to Oscara. Teatralizacja filmowej przestrzeni odnosi się do jej zamknięcia w czterech ścianach londyńskiego mieszkania, co solidnie potęguje grozę uwięzienia 80-letniego bohatera we własnym, schorowanym umyśle. Nieustannie poddającym w wątpliwość słuszność własnych myśli, tworzącym wrażenie ciągłej dezorientacji i manipulującym oceną otoczenia.

Znalezienie opiekunki dla tracącego kontakt z rzeczywistością seniora to pretekst dla ukazania potworności choroby Alzheimera. Z jednej strony mężczyzna obsesyjnie poszukuje zagubionych gdzieś w mieszkaniu przedmiotów, traci zdolność prawidłowej identyfikacji swoich bliskich i zapomina wydarzenia z przeszłości. Własny dom staje się dla niego labiryntem, a czas coraz trudniej odmierzać znanymi jednostkami. W gruncie rzeczy nie wiadomo więc, czy pomiędzy zdarzeniami w filmie minęły godziny, dni czy może wręcz lata. Nie wiadomo ostatecznie, kim są ludzie pojawiający się w mieszkaniu starszego mężczyzny. Zeller zaproponował takie spojrzenie na tę opowieść, że jako widzowie przeżywamy dramat choroby bohatera – dosłownie – razem z nim. Na naszych oczach brutalnie zanika ludzki umysł, zawodząc coraz bardziej, z codzienności czyniąc ponure łamigłówki, a z myśli coraz mniej składne artefakty. Tak jak grany przez Hopkinsa mężczyzna tracimy punkty zaczepienia, dowody na istnienie.

Siłą “Ojca” jest nie tylko ta wyrafinowana konstrukcja montażowa, gdzie subiektywna perspektywa staje się jednocześnie także zatrważająco uniwersalną. Skromny dramat przeistacza w horror z gatunku mind-game, choć dalej towarzyszą mu mocne emocje. W tym to wrażenie straszliwej bezsilności wobec postępującej ułomności własnego umysłu. Wiele w ostatnich latach było filmów o zatracaniu się jednostki w chorobie Alzheimera. “Ojciec” to najbardziej poruszający i chwytający za serce z nich wszystkich.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.