W kinie: The Imaginarium Of Doctor Parnassus

 

THE IMAGINARIUM OF DOCTOR PARNASSUS
polska premiera: 8.01.2010
reż. Terry Gilliam

moja ocena: 5/10

 

Ten film jest trochę jak oryginalna, lecz nikomu niepotrzebna błyskotka. Zbyt ordynarna i odpustowa, by ładnie wyglądać do stroju wieczorowego (czytaj: kina artystycznego), zbyt wykwintna i krzykliwa, by nie gryźć się z codziennym outfitem (czytaj: kinem tradycyjnie rozrywkowym). Wizjo- nerstwo Terry’ego Gilliama w „Parnassusie” nie podlega dyskusji faustowski koncept (człowiek zakłada się z diabłem) z abstrakcyjnymi bohaterami zupełnie nie przystającymi do rzeczywistości oraz przede wszystkim genialna sceneria (w konkurencji dla widowisk Tima Burtona) decydują o nieprzeciętnych walorach filmu. Misterium Gilliama przestaje jednak nim być w finale historii – za bardzo błahym, ckliwym, prostackim w porównaniu do aspiracji „Parnassusa”. Reżyser wybrnął natomiast wybornie z sytuacji, obsadzając w miejsce przedwcześnie zmarłego Heatha Ledgera trzech różnych aktorów. Ilu nowych znaczeń nadało to konkretnym scenom! Swoją drogą, pierwszy scena w której pojawia się Ledger – mrożąca krew w żyłach i tragicznie bezcenna w kontekście późniejszych losów aktora. Wracając jednak do Gilliama, ten reżyser zawsze wydawał mi się strasznie egocentrycznym twórcą, który sam najlepiej rozumie swoje filmy i niezbyt dba, by owo zrozumienie podzielili też inny. Niestety dotyczy to także „Parnassusa”.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=OFxqw0jbC2Y]