Inc.: no world
4AD
To takie r’n’b i soul trochę w stylu elektroniki The xx – uduchowione, trochę metafizyczne, dość intymne i wyciszone. Z jednej strony to muzyka do romantycznej kontemplacji, z drugiej strony do zachwytów nad czuciem melodii braci Aged i ich szlachetnego, cudownego songwritingu.
kIRk: Zła Krew
Biedota
Improwizacja w wykonaniu kIRk to niesamowita sprawa. Ich muzyka eksperymentalna zamienia się w mądrze absorbującą, kakofoniczną, tym razem dość mroczną i złowrogą przygodę, w którą świetnie się wchodzi mimo jej nieprzewidywalności, niełatwej gęstości i skrzekliwości.
Indians: Somewhere Else
4AD
Trochę rozmarzenia i melancholii Beach House, wysmakowanej psychodelii, rozemocjonowanego folku, zabaw klasycznymi, rockowymi kliszami w niezwykle ujmującym stylu. Gdzieś w tych rejonach porusza się też Beirut czy Perfume Genius, ale na tę chwilę ten Indianin z Danii kradnie im wszystkim przedstawienie.
Lusine: The Waiting Room
Ghostly
Elektronika Jeffa McIlwaina na tej płycie to być może rzecz trochę zbyt zachowawcza, ale na mało którym albumie eksploatującym tak ogromną ilość elektronicznych estetyk znajduje się tyle chwytliwych melodii i mądrego nadmiaru. To ciągle klubowe klimaty, ale niesamowicie przebojowe.
Nosaj Thing: Home
Innovative Leisure
Jason Chung, jak na przedstawiciela klasycznej muzyki klubowej, zaskakująco pokusił się o krążek nad wyraz romantyczny, spokojny, kontemplacyjny. To taka doskonała muzyka tła, całkiem wyważona i melancholijna, a tego fajowego klimatu nie zmącają nawet mocniejsze od czasu do czasu charakterne basy.