OBVIOUS CHILD
5. American Film Festival
reż. Gillian Robespierre
moja ocena: 6.5/10
“Obvious Child” w sposobie podejście do wyświechtanego schematu komedii romantycznej podchodzi w bardzo podobny sposób. Tym, co połączy Jenny z Maxem w filmie Gillian Robespierre, będzie aborcja. Nim jednak w ogóle dojdzie do rozważania takiej opcji ta dwójka musi się spotkać. Dziewczynę porzuca długoletni partner i ta pod wpływem alkoholu oraz rozpaczy spędza noc z człowiekiem, którego właśnie poznała w barze. Pod osłoną nocy i przy procentowym wspomaganiu ta parka całkiem dobrze się dogadywała. Nazajutrz jednak zaświeciło słońce i okazało się, że nic kompletnie ich nie łączy. Ona jest przebojową neurotyczką z dużym bałaganem we własnym życiu, on – spokojnym, niemodnie ubranym studentem jakiegoś nudnego, ekonomicznego kierunku. Do kolejnego spotkania dojść musi, bo dziewczyna odkrywa, że efektem tej jednej, dziwnej nocy z nieznajomym, jest niechciana ciąża. Jenny to przede wszystkich nieogarnięta, trochę zwariowana kobieta, która w pierwszej kolejności musi dojść do ładu z samą sobą. Następnie może znaleźć pracę (bo właśnie straciła posadę w niedochodowej księgarni) albo bardziej zaangażować się w stand-up’owe występy, które całkiem nieźle jej wychodzą. I właśnie ta kolorowa osobowość głównej bohaterki (najbardziej widoczna właśnie podczas bardzo osobistych, pikantnych i dowcipnych występów na scenie) jest w filmie najcudowniejsza. Jenny Slate bez dwóch zdań zagrała tu coś na miarę małej roli życia, błyszcząc niemalże w każdej scenie i rozświetlając wszystkie banalne rozterki swojej postaci w absolutnie wyjątkowy sposób. Gillian Robespierre zaś trzeba pochwalić za to, że ani na chwilę nie uczyniła z filmu feministycznej propagandy, kobiece racje wkładając do filmu w subtelny, niemalże niezauważalny sposób.
[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=r2GN3wdfqbA]
***
Kasia na AFF powered by: