Dobre płyty 2016 (odc. 6)

3plyty6

Blood Orange: Freetown Sound
Domino

Poprzednie albumy Devonté Hynesa przy tym najnowszym – choć w wielu fragmentach rewelacyjne – wyglądają jak wprawka do czegoś naprawdę spektakularnego. Bo takie właśnie jest “Freetown Sound”. Dojrzałe r’n’b, będące czymś na wzór osobistego pamiętnika i publicystycznej wypowiedzi. Mądre w tekstach, błyskotliwe w brzmieniu oraz całkiem słusznie zestawiane obok “To Pimp a Butterfly” i “Black Messiah”.

Posłuchaj: “Augustine”, “Hadron Collider”

 

Fawnn: Ultimate Oceans
Quite Scientific

Nie wiem, gdzie ekipa z Detroit była w drugiej połowie lat 90., ale słuchając tej płyty, postawiłabym wszystkie pieniądze na opcję, iż bawili wtedy gdzieś w Anglii. I to mniej w Londynie, a więcej gdzieś na prowincji lub w mniej obleganych metropoliach. Dziś tak jak Fawnn nie gra nikt, to indie-popowe brzmienie było modne gdzieś 20 lat temu, a oni to robią nie tylko z rozbrajającą nostalgią, ale też orzeźwiająco i przebojowo.

Posłuchaj: “Galaxies”, “Pixel Fire”

 

Tegan And Sara: Love You To Death
Rhino

Kanadyjki zawsze były fajne, ich piosenki i brzmienie też takie były, ale tak rześkiej, chwytliwej i zaczepnej całościowo płyty jak “Love You To Death” nie nagrały od lat. Kobietom niby wieku się nie wypomina, ale siostry Quin są już dobrze po 30stce, a mimo to brzmią tu jak nastolatki. Takie, z którymi w liceum każdy chce się trzymać. Wiele młodszych koleżanek z Tegan i Sary powinno brać przykład.

Posłuchaj: “Boyfriend”, “Stop Desire”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.