W kinie: Litość (NH)

pity

 

LITOŚĆ
Nowe Horyzonty 2018
reż. Babis Makridis

moja ocena: 6/10

 

Duch Yorgosa Lanthimosa wychodzi z każdego zwrotu akcji, jaki wydarza się w “Litości”. Filmie od początku do końca będącym grubą nicią wyszytą metaforą, pastwiącą się nad kryzysem męskości i jego objawami. W tym w pierwszej kolejności znieczulicą, bo główny bohater “Litości” emocji nie rozumie i przeżywać ich nie umie, a chciałby i dokonuje tego w wybitnie patologiczny sposób. Tytułowa litość staje się dla niego substytutem bliskości i czułości. Przynosząca ciasto sąsiadka, rozczulający się nad chorą żoną facet z pralni, ojciec po bratersku zapraszający do brydżowej ekipy – to buduje męskie ego i przyjemnie we wnętrzu łaskocze bohatera, ale gdy bodźca światu zewnętrznemu dla okazywania litości zabraknie, syndrom odstawienia staje się nie do zniesienia. Babis Makridis zrobił wyrazisty, ciekawy film, ale czy wykazał się tu własnym stylem i autorską oryginalnością? Nie, po prostu solidnie odrobił lekcję z sukcesu Lanthimosa i greckiej nowej fali.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.