SUPPORT THE GIRLS
premiera DVD: grudzień 2018
reż. Andrew Bujalski
moja ocena: 6/10
Urocze, a w swoim społecznym aspekcie nadspodziewanie spełnione, studium siostrzeństwa i kobiecej solidarności w nietypowej scenerii podrzędnego, przydrożnego baru dla specyficznej klienteli. Są nią mężczyźni rządni tyleż sportowej rozrywki przy piwie, którą Double Whammies oferuje, ile spragnieni widoku damskich krągłości, z premedytacją eksponowanych przez skąpo odziane kelnerki. Im większy dekolt, tym hojniejszy napiwek i tą prawidłowość panie z baru bardzo świadomie wykorzystują, uzupełniając w ten sposób swoje dochody. Tą seksowną menażerią dowodzi Lisa (Regina Hall) – zdecydowana jako kierowniczka, ale też prawdziwa przyjaciółka swoich podwładnych. Matkująca, wspierająca, ganiąca, gdy trzeba. Bo mająca świadomość, że jednak pewnie żadna z tych dziewczyn w tym miejscu by nie pracowała, gdyby miała coś innego w zanadrzu, a w “Support The Girls” każda z kelnerek nosi ze sobą jakąś mniej lub bardziej ponurą historię, która spowodowała, że trafiła właśnie do Double Whammies. Skądinąd zacny i ceniony twórca amerykańskiego kina niezależnego, Andrew Bujalski, swoim nowym filmem wpisał się w to przepełnione czułością i wnikliwością portretowanie dziwnych peryferii współczesnej Ameryki, w które tak udanie w ostatnich sezonach wprowadzał nas Sean Baker. Specyficznych mikrospołeczności, których problemy i rozterki przyporządkowane jakiejś szerszej perspektywie uderzają w zaskakująco uniwersalne, angażujące tony. Oddają głos ludziom wykluczonym z głównego nurtu życia społecznego, pokazując symetrycznie, że ich poczucie wartości i podmiotowości zależy od nich samych, ale pomaga im też budowana na fundamentach autentycznej sympatii i empatii wspólnota. Coś, co w ogóle zignorowała np. Lena Dunham przy “Dziewczynach”, ale czemu już Bujalski nadał wartość najcenniejszej cnoty i wartości spajającej kobiety ponad podziałami. Doceniam ważki, ale zaserwowany z lekkością przekaz tego filmu, choć uwiera mnie jednocześnie tkwiąca w tej historia, ocierająca się o banał, zbyt łagodna prostota. Szukając ucieczki od zaszufladkowania fabuły w feministycznych rejonach, Bujalski osiadł na mieliźnie przyjemnych indie schematów. Zdecydowanie zbyt przyjemnych.