PRZYNĘTA
19. MFF Nowe Horyzonty
reż. Mark Jenkin
moja ocena: 5.5/10
Zamknięta w czarno-białych, ziarnistych retro kliszach nostalgiczna opowieść o bezwzględnej nowoczesności, która wdziera się do małej, nadmorskiej miejscowości w Kornwalii. Uosabiają ją zaludniający okolicę “turyści” – mieszczuchy kupujące lub wynajmujące domy letniskowe na spokojnym wybrzeżu i porządkujące okolicę wedle wielkomiejskich zasad, które często nie współgrają z rytmem życia społeczności zamieszkującej ją od pokoleń. Kutry rybackie zamieniają się w turystyczne statki, oferujące tanią rozrywkę przyjezdnym. Uzależnienie od nich sprawia, że niegdyś tętniąca życiem przez cały rok wioska zamiera poza sezonem. O tradycję i stare wartości upomina się Martin (Edward Rowe) – rybak bez łajby, ale za to rozgniewany walczak z krwi i kości, który chce się przeciwstawić gentryfikacji i temu, co uważa za sprzeniewierzenie się lokalnemu, rybackiemu etosowi. Uniwersalna wymowa PRZYNĘTY nie zawsze dogania kunsztowną formę filmu, która też sama w sobie zbyt zapędza się w swojej vintage stylizacji, przez co film wydaje się sztuczny i nadmiernie przeestetyzowany. Bo czego w nim nie ma – przedwojenny impresjonizm, brytyjski realizm filmowców-buntowników z lat 60., pastisz Guya Maddina, klasyczna, surowa dokumentalistyka. Pod naporem tych wszystkich klisz można poczuć się w trakcie seansu dzieła Marka Jenkina autentycznie zmęczonym. Na pewno wyspiarskie kino społeczne potrzebuje świeżej krwi, a nie tylko Kena Loacha, zaś Kornwalijczyk ma i tę wrażliwość do tego typu kina, i nieprzeciętny zmysł estetyczny. Byleby aż tak tego drugiego nie nadużywał.