KSIĘGA WIZJI
36. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Carlo S. Hintermann
moja ocena: 3.5/10
W pierwszej kolejności zwraca uwagę w dziele Carlo S. Hintermanna nazwisko Terrence’a Malicka, pełniącego tu rolę producenta wykonawczego. Podejrzewam, że udział w “Księdze Wizji” Amerykanina był raczej symboliczny, ale buduje to skojarzenie artystycznego kierunku, jakim podąża w swoim filmie Hintermann. Włosko-szwajcarski reżyser współpracował z Malickiem przy “Drzewie Życia” i oglądając “Księgę Wizji” nie ma żadnych wątpliwości, jaki wpływ ta kooperacja miała na europejskiego twórcę. Malick to wybitny filozof, filmowy erudyta, czytający i interpretujący największe teksty kultury jak uduchowiony humanista. Dokładnie w ten sam odświętny ornat zapragnął odziać się Hintermann. Przy filozoficznych rozważaniach amerykańskiego reżysera ten młodszy wypadł na wybitnie nieprzygotowanego studenta. Lekarka Eva (Lotte Verbeek) zawiesza zawodową karierę, by studiując tytułową księgę autorstwa XVIII-wiecznego medyka Johana Anmutha (Charles Dance), znaleźć odpowiedzi na rozdzierające jej duszę pytania dotyczące nauki, ciała, mistyki i natury, które jednocześnie pomogłyby jej samej. Zderzając przeszłość z teraźniejszością, Hintermann rozbudowuje konteksty w dwóch czasoprzestrzeniach – tych współczesnych Evie i Anmuthowi. Pomimo że ładnie to wszystko wygląda, nie ma specjalnie większego sensu. Hintermann nie rozumie źródeł, do których się odnosi i nie potrafi ich sensownie zinterpretować. Buduje metafory tak głębokie jak kałuża na chodniku. Nie można nawet powiedzieć, że jest plagiatorem stylu wielkiego mistrza, bo Malick choć bywa nieznośnie nabożny i egzaltowany, nigdy nie jest płytki i pozbawiony sensu.