W kinie: What Do We See When We Look at the Sky? (Berlinale)

koberidze

 

WHAT DO WE SEE WHEN WE LOOK AT THE SKY?
Berlinale 2021
reż. Alexandre Koberidze

moja ocena: 7/10

 

Położone nad rzeką Rioni gruzińskie miasto Kutaisi w filmie Alexandre’a Koberidze – wyróżnionym nagrodą FIPRESCI na tegorocznym Berlinale – staje się scenerią dla Kafkowskiej w duchu historii zakochanych od pierwszego wejrzenia. Ich uczucie nie może w pełni rozkwitnąć, gdyż los nieustannie piętrzy przed nimi przeszkody, przez które Giorgi (Giorgi Ambroladze) i Lisa (Ani Karseladze) zamiast być ze sobą, niefortunnie się mijają. To wcale nie oznacza, że “What Do We See When We Look at the Sky?” jest filmem miłości pozbawionym. Samo w siebie jest ono zbudowane z wyznań miłości – do ludzi, do piłki nożnej, do bezdomnych kundelków, ale przede wszystkim do kina, dzięki któremu możemy patrzeć na rzeczywistość z nowych perspektyw i dostrzegać w niej to, co magiczne, a głęboko ukryte. Koberidze zaproponował kino doznań. Wydaje się, że oddał temu projektowi serce i chciał, by tę pasję poczuli też odbiorcy filmu. To dlatego w pewnym momencie bezpośrednio kieruje do widzów prośbę, by zamknęli oczy, a po sygnale dźwiękowym ponownie je otworzyli, budząc się ze snu wraz z główną bohaterką. By w ten sposób przenieśli się do słonecznego Kutaisi z jego filmowej fantazji. Choć okolica nie wygląda zbyt pocztówkowo, to typowe miasto postradzieckie, nieco zaniedbane i ospałe, ale wypełnione tajemnicami, magią i małymi niezwykłościami. Dlatego swoje miejsce tu odnaleźli zarówno kształcąca się w zawodach medycznych Lisa, jak i fanatyk piłki nożnej Giorgi.

“What Do We See When We Look at the Sky?” realizuje się na wielu płaszczyznach, które w ostatnich latach zawłaszczyło dla siebie postmodernistyczne slow cinema. Wyedukowany w Berlinie Alexandre Koberidze w wyeksploatowane klisze potrafił jednak tchnąć nowe życie. Skupia się na ludziach, mieście, wydarzeniach (jak Copa America rozgrywane gdzieś daleko, na innym kontynencie), poetycko eksponuje ich absurd, baśniowość, romantyzm i wpływ na rzeczywistość. W jego filmie nawet fanatyczne uwielbienie dla Leo Messiego ma sobie coś czystego i cudownego, a psy szukające miejscówki z transmisją meczu nikogo tu nie dziwią. Gruzin z Berlina proponuje inne spojrzenie na świat i kino, a one potrzebują po prostu więcej takich niepoprawnych romantyków i empatycznych wizjonerów jak Koberidze.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.