WYSPA BERGMANA
Festival de Cannes 2021
reż. Mia Hansen-Love
moja ocena: 5.5/10
Malownicza wyspa Fårö na Morzu Bałtyckim swoją popularności zyskała nie ze względu na zapierające dech widoki czy niesamowitą infrastrukturę wakacyjną, ale dzięki Ingmarowi Bergmanowi, który tam mieszkał i nakręcił część swoich filmów, w tym “Jak w zwierciadle” (1961), “Personę” (1966) czy “Sceny z życia małżeńskiego” (1973). Z tą ostatnią fabułą koresponduje “Wyspa Bergmana” – ryzykowny projekt Mii Hansen-Love. Dlaczego ryzykowny? Bo wszystko, co wchodzi w dialog z legendą szwedzkiego mistrza, należy rozpatrywać w zero-jedynkowych kategoriach. Bohaterami scen z życia małżeńskiego Francuzki jest para reżyserów – Chris (Vicky Krieps) i Tony (Tim Roth), którzy na Fårö przyjeżdżają, by pracować. Trochę rozprasza ich wszechobecna aura Bergmana. Nie potrafią odmówić sobie wycieczek krajoznawczych śladami Szweda, powrotów do jego kina w oryginalnej scenerii, gdzie te powstawały, a nawet buszowania w sklepie z pamiątkami. Chris i Tony większość czasu spędzają jednak osobno, choć raczej nie z powodu dławiącego ich związek kryzysu. Drobne napięcie i małe tarcia są wyczuwalne, acz najostrzej sprzeczają się oni o kino Bergmana, wynikają z tego, że w tym małżeństwie koegzystują dwie wyraziste, artystyczne dusze o różnych wrażliwościach, które nieustannie się ze sobą konfrontują i rywalizują. Dla Hansen-Love, której prywatnie partnerem przez wiele lat był Olivier Assayas, to na pewno ważny, osobisty temat. Świadczy też o tym delikatność, z jaką reżyserka dotyka tego tematu. Nie ma jednak do powiedzenia na ten temat nic odkrywczego czy ciekawego i chyba mając swoich własnych ograniczeń pełną świadomość, w pewnym momencie na naszych oczach ożywają bohaterowie innego romansu, którzy pochodzą z kart scenariusza stworzonego przez Chris najprawdopodobniej tamtego lata na Fårö. Mia Wasikowska i Anders Danielsen Lie odgrywają role kochanków, którzy spotykają się po latach i próbują zmierzyć się z pytaniem, czy pomimo upływu czasu tli się w nich jeszcze dawne uczucie. Struktura “filmu w filmie” to najfajniejszy element, jaki skonstruowała Hansen-Love. Włącza on tryb niezobowiązującej zabawy filmowymi warstwami, wyłącza nawiązania do Bergmana, choć nowa historia to znów nic nadzwyczajnego. Lekka i letnia opowiastka, przyjemnie sentymentalne i totalnie banalna.