W kinie: Kaibutsu (Cannes)

monsterkoreeda

 

KAIBUTSU
Festival de Cannes 2023
reż. Hirokazu Koreeda

moja ocena: 7/10

 

W światowym kinie Hirokazu Koreeda, laureat Złotej Palmy sprzed 3 lat, ma nie tylko mocną oraz ugruntowaną pozycję, ale też charakteryzuje się bardzo rozpoznawalnym stylem. Warto to powtarzać, bo pozornie kino Japończyka wydaje się dość zwyczajne, ale te historie będące bardzo blisko normalnego, raczej średnio atrakcyjnego życia swoją głębię i zazwyczaj mocną siłę oddziaływania zawdzięczają reżyserskiej maestrii Koreedy, w której szczególnie należy cenić jego wyczulenie na drobiazgi i szczegóły, ale przede wszystkim tą niesamowitą płynność i koherencję, z jakimi prowadzony jest filmowy storytelling. Ta umiejętność ma szczególne znaczenie, gdy reżyser – jak właśnie w przypadku “Monster” – postanawia zerwać z linearnie prowadzonym stylem narracji i zaproponować coś intelektualnie nieco bardziej wymagającego.

Punkt wyjścia wydaje się prosty. Matka z synem zza okna ich mieszkania obserwują pożar budynku, w którym zlokalizowana była speluna o nie najlepszej reputacji, ale to nie ogień stanie się punktem kulminacyjnym wieczoru. Kilkuletni Minato (Souya Kurokawa) zacznie zadawać Saori (Sakura Ando) dziwne pytania. Kolejne dni przyniosą następne alarmujące sygnały – coś niedobrego dzieje się z chłopcem. W końcu dziecko przyznaje, że padło ofiarą agresji ze strony nauczyciela Horiego (Eita). Zatroskana matka ruszy więc do szkoły, domagając się wyjaśnień i interwencji, ale zamiast tego zderzy się nie tylko z bezdusznymi procedurami, ale też z inną niż ta Minato wersją zdarzeń, w której to jej syn miał być agresorem wobec młodszego kolegi. Prawda leży po środku? Nie, w zupełnie innym miejscu.

W “Monster” nic nie jest tym, czym się wydaje. Budowaniu osobliwego napięcia i wielu ‘zwrotów akcji’ służy ta Rashomonowa struktura filmu. Kolejne wątki opowiadane są z różnych perspektyw i punktów widzenia. Raz dzieci, innym razem matki Minato, nauczyciela, a nawet dyrektorki szkoły. Wyłania się z tego obraz świata, który w “Blisko” pokazał też Lucas Dhont. Świata pogrążonego w potwornej, komunikacyjnej indolencji dzieci i ich dorosłych opiekunów, oddalających się od siebie i nie potrafiących wzajemnie zrozumieć kulturowych kodów, uczuć i emocji funkcjonujących jakby w dwóch, równoległych rzeczywistościach coraz bardziej od siebie odizolowanych.

Bardziej niż temat, który ostatnio zyskał we współczesnym kinie na popularności – sam w sobie na pewno społecznie ważny i trudny, w “Monster” imponuje kunsztowna forma filmu. Swoiste erudycyjne wyzwanie, w którym samemu trzeba pozbierać te puzzle i ułożyć z nich główną historię, a potem spojrzeć na całość z oddali i ocenić, jak bardzo przeszywająca i przyjmująca była dla nas ta porządna lekcja kina i socjologii społecznej.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.