W kinie: Lily Lane (WFF)

lilylane

 

LILY LANE
32. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Bence Fliegauf

moja ocena: 6.5/10

 

Z pozoru toksyczna, a na pewno niejednoznaczna relacja matki i 7-letniego syna budzi zaniepokojenie, bo Bence Fliegauf robi wiele, by tę bardzo smutną w gruncie rzeczy historię przedstawić jak najstraszniejszy koszmar z dzieciństwa. W częściach retrospektywnych filmu oglądamy obrazy, które Amerykanie nazwaliby creepy, wyglądające jak “W mroku pod schodami” kręcone w konwencji found footage. A “Lily Lane” w rzeczywistości to poruszający film przede wszystkim krzywdzie i odkupieniu, o tym, że by odnaleźć egzystencjalną równowagę i odnaleźć się we własnych stosunkach rodzinnych, trzeba najpierw pokonać swoje demony przeszłości. Zwłaszcza jeśli straszą one każdej nocy. Oswajając swoje lęki, matka trochę w roli terapeuty stawia swoje dziecko, co wygląda kontrowersyjnie, ale kobieta uczy syna jednocześnie, jak trudna może być miłość, czym jest strach, jak może wyglądać brak poczucia bezpieczeństwa, a to ważne i potrzebne lekcje. Intrygujące, ekstremalnie skromne kino o ogromnym ładunku psychologicznym.

 

 

***
Kasia na WFF powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.