W kinie: Joaquim (Berlinale)

joaquim

 

JOAQUIM
67. Internationale Filmfestspiele Berlin
reż. Marcelo Gomes

moja ocena: 5.5/10

 

Conradowski, mroczny western o jednym z pierwszych bohaterów narodowych Brazylii, czyli niejakim Joaquimie José da Silvie Xavierze, szerzej znanym jako Tiradentes. Nim stał on się bojowo nastawionym rewolucjonistą, domagającym wyzwolenia brazylijskich ziem spod portugalskiej kurateli, był wiernym wojakiem korony. Na te ziemie pojechał wraz z innymi żołnierzami szukać złota, który powiększał skarbiec królestwa, zaś jego samego miał wynieść ku wojskowym zaszczytom. Brazylijska dżungla w XVIII wieku to jednak zupełnie inny świat w porównaniu do Lizbony, zwątpić tu mogą nawet najdzielniejsi i najwytrwalsi. W filmie Gomes nie wertuje chronologicznie biografii Tiradentesa, skupia się tylko na przemianie bohatera, która postawiła go po drugiej stronie barykady. Rysuje wizję pierwotnego świata, którego nie można okiełznać, całkowicie posiąść, nawet zrozumieć, za to można zostać przez niego wchłoniętym i zahipnotyzowanym, tragicznie się zatracając w jego dzikości i tajemnicach. Na tym tle wątle prezentuje się bunt Joaquima, w którym rewolucyjną postawę obudził gniew i sprzeciw wobec niesprawiedliwości, dotykającej konkretnie jego osobę. Oficera i jego pochodzących również ze Starego Kontynentu spiskujących nic nie łączy z ciemiężoną, autochtoniczną ludnością tych ziem. Wyobrażenia Tiradentesa o rewolucji, na wzór tej w Północnej Ameryce, gdzie ponoć wszyscy są równi, gdzie nie ma zaszczytów i pistoletów, wyrwały z letargu nawet berlińską publikę, która wybuchnęła w tym momencie śmiechem. Wyraźna wymowa “Joaquima” i porządna, filmowa robota mogą sugerować, że to niezłe, wartościowe. Tak do końca jednak nie jest. W czasach, kiedy nieznana szerzej historia Ameryki Południowej potrafi być opowiada w oryginalny, wizjonerski sposób jak w “W objęciach węża” czy niedawno wyróżnionym w Rotterdamie “Reyu”, dzieło Gomesa wydaje się kinem zachowawczym i zbyt bezpiecznym, zarówno formalnie jak i fabularnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.