W kinie: Ederlezi Rising (WFF)

ederlezi

 

EDERLEZI RISING
Warszawski Festiwal Filmowy’18
reż. Lazar Bodroža

moja ocena: 4/10

 

Serbskie kino science fiction? Brzmi jak żart, ale nim nie jest. Tym bardziej, że za “Ederlezi Rising” ciągnie się mała sława kina gatunkowego docenianego na tematycznych festiwalach filmowych, gdzie widzowie i krytycy chętnie przywołują ikoniczne dla gatunku dzieła – “Stalkera”, “2001: Odyseję Kosmiczną”, a ze współczesnych choćby “Ex Machina”. Po osobistym zderzeniu z filmem Lazara Bodrožy te wszystkie porównania spadają do poziomu mało śmiesznego dowcipu. “Ederlezi Rising” próbuje się mierzyć z wielkimi tematami, pytać o granice człowieczeństwa, analizować, czym jest wolna wola, przewartościowywać relację człowieka ze sztuczną inteligencją (ten pierwszy kontroluje ją z pozycji boga, co ma budzić w nim wewnętrzne rozdarcie). Nie potrafi z tych przypadkowych ostatecznie quasi filozoficznych wrzutek wynieść jakichkolwiek poważnych, głębszych egzystencjalnie refleksji. Traktuje je przede wszystkim jako pretekst do tworzenia na ekranie ładnych, pikantnych obrazków, w całej okazałości wykorzystując fakt, że do projektu udało mu się zaprosić niejaką Stoyę – gwiazdę filmów porno, która gra rolę żeńskiego androida oraz prawdziwie męskiego, wypełnionego testosteronem Sebastiana Cavazzę – pana i władcę robota. Cały leitmotiv filmu sprowadza się więc do tego, że wrzucony w kosmos astronauta ma kaprys, by atrakcyjny humanoid chciał uprawiać z nim seks z własnej woli, a nie tylko dlatego, że kapitan Milutin trzyma pilota. Takie dylematy to może przeżywają bohaterowie produkcji z Pornhuba, bo niekoniecznie poważnego kina.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.