W kinie: Heavy Trip

heavytrip

 

HEAVY TRIP
polska premiera: 1.02.2019
reż. Juuso Laatio

moja ocena: 6/10

 

Dużo można tej fińskiej fabule zarzucić – miejscami strasznie chałupniczą produkcję, narracyjne dziury jak w szwajcarskim serze, kultywowanie tradycji komedii wyjątkowo niewysokich lotów pokroju “Scary Movie” czy “American Pie”. Niemniej skłamałabym, gdybym powiedziała, że mnie “Heavy Trip” nie rozbawiło. Śmiałam się głośno i szczerze, bo o ile historyjka małomiasteczkowego zespołu heavy metalowego złożonego z lokalnych dziwaków niespecjalnie trafiła w mój gust, o tyle perypetie, w jakie ta długowłosa menażeria została wciągnięta, momentami prezentowały dowcip najwyższej próby. Jak choćby wątek wieczoru kawalerskiego z motywem przewodnim “Jezus i apostołowie”, który zakończył się w zupełnie niespodziewany sposób (takiej kpiny z islamskich fobii Europy jeszcze nie widzieliście!). Ten film ma w ogóle taką konstrukcję, że pomimo początkowego znużenia zbyt flegmatyczną i jeszcze nie tak zabawną ekspozycją, schematycznym rozwinięciem szybkiej kariery i jeszcze szybszego upadku zespołu, pikantnych żarcików ze śmierci i sztuki robienia selfie, następuje nieoczekiwany zwrot w kierunku szalonego, komediowego kina drogi, w którym znalazło się miejsce dla absurdalnego komentarza społeczno-politycznego i wywróconego do góry nogami feel good movie o spełnianiu marzeń. Zapnijcie pasy, bo czuję, że Was też to porwie!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.