W kinie: The Souvenir. Part II (Cannes)

qrea2021

 

THE SOUVENIR. PART II
Festival de Cannes 2021
reż. Joanna Hogg

moja ocena: 8/10

 

Joanna Hogg wcale nie zaczęła opowiadać czułych historii zakorzenionych w realiach lepiej sytuowanej klasy średniej, czy wręcz klasy jeszcze bardziej uprzywilejowanej (żeby nie powiedzieć – burżuazji) od pierwszej części osobistego “The Souvenir”. Od wielu lat jej filmowe poszukiwania dotyczyły bohaterów wywodzących się z tych grup społecznych, bo też i reżyserka znała je najlepiej. Oddać jej trzeba, że przynajmniej na potrzeby dwóch ostatnich filmów stworzyła wspaniałą wizję młodości i jednostkowe portrety tak pełne, że bolączki, rozterki, egzystencjalne dylematy tych postaci nie zamykają się w jednym, klasowym kluczu. Druga część “The Souvenir” zaczyna się tam, gdzie zakończyła pierwsza. Julie (Honor Swinton Byrne) przeżywa żałobę po stracie swojego chłopaka, uzależnionego od narkotyków Anthony’ego (Tom Burke). Szuka pocieszenia w ramionach rodziców, wracając do rodzinnego domu na wieś. Jednocześnie pamięć o zmarłym kochanku zaprząta jej duszę i ciało, żal i ból nie pozwalają wrócić do normalności. W przypadku Julie oznacza to przede wszystkim powrót do szkoły filmowej i zakończenie edukacji. Próbując odtworzyć ostatnie chwile życia Anthony’ego, bohaterka postanawia zamknąć ten rozdział, tworząc film dyplomowy o zmarłym partnerze. Wedle własnej wizji, idącej na bakier z tym, co uczono ją w szkole i wbrew radom grona pedagogicznego. Nic bardziej pretensjonalnego – można by rzec. W wersji Hogg ta delikatna materia staje się jednak wspaniałą podstawą opowieści, w której żałoba zostaje wykorzystana, by odnaleźć własny artystyczny głos – zarówno jako reżyserki (jeszcze młodej i początkującej), jak i kobiety (zdobywając nawet przez traumatyczne przeżycia cenne doświadczenia).

Gdy pomysł Julie zaczyna nabierać realnych kształtów, “The Souvenir” staje się fascynującym filmem w filmie. Dziełem meta kontekstowym, zbliżającym jeszcze bardziej Hogg i jej bohaterkę. Jednej daje szansę na osobiste katharsis, drugiej – na wybrzmienie jej głosu. Dodatkowych znaczeń i wartości nabiera tytuł całego dyptyku, stając się fabułą w swojej intymności, liryzmie i czułości jeszcze bardziej rozczulającą. Oglądanie rozkwitu Julie, wykuwania się jej tożsamości i twórczej wrażliwości, autentycznie wzrusza, ale też klarownie dowodzi, że nigdy sztuka nie odzwierciedli prawdziwego życia, zaś rolą twórcy i odbiorcy jest pogodzenie się z tym faktem. W “The Souvenir” zacierać się mogą granice między fikcją i rzeczywistością, ale jak w finale “Smaku Wiśni” Kiarostamiego ostatecznie jasno widać, gdzie stoi reżyser, a gdzie toczy się filmowa historia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.