Między 4 a 14 listopada odbywał się w Warszawie już po raz czwarty Festiwal Filmów Rosyjskich “Sputnik nad Polską”. W tym roku oprócz sekcji konkursowej z nowymi filmami z Rosji można było zobaczyć m.in. najciekawsze tytuły ostatnich kilku sezonów, Retrospektywę Siergieja Paradżanowa i Alieksieja Bałabanowa, sekcję Czechowowskie Motywy czy kino kobiece. Co prawda, wiele z tytułów pokazywanych na festiwalu jest już względnie znana, ale i tak niepozorny program “Sputnika” okazał się bardzo interesujący. Grand Prix festiwalu zasłużenie zdobyło “Półtora Pokoju” – oryginalna historia o Josifie Brodskim, zaś nagrodę publiczności oraz drugie wyróżnienie jury otrzymało “Pochowajcie mnie pod podłogą” (o obu filmach informacje poniżej). Szukajcie “Sputnika” w swoich miastach, bo po Warszawie rosyjskie kino zawita też do ok. 20 polskich miast.
POCHOWAJCIE MNIE POD PODŁOGĄ (Pokhoronite menya za plintusom)
reż. Siergiej Snieżkin
SEKCJA KONKURSOWA
moja ocena: 6.5/10
Siergiej Snieżkin do tej pory nie był specjalnie znany światowej publiczności. Pewnie nawet niewielu sympatyków współczesnej kinematografii rosyjskiej słyszało o tym reżyserze. „Pochowajcie mnie pod podłogą” jest filmem, który praktycznie automatycznie zakoduje nazwisko Snieżkina w naszej pamięci. Rosyjski reżyser ekranizując skandalizującą, autobiograficzną książkę Pawła Sanayeva, stworzył niezwykły portret radzieckiej, aktorskiej rodziny, który zamiast wpisywać się w artystyczny etos, przepoczwarza się w traumatyczne studium dysfunkcyjnych relacji rodzinnych. Czytaj dalej…
PÓŁTORA POKOJU (Poltory Komnaty ili sentimentalnoe puteshestvie na rodinu)
reż. Andriej Chrżanowskij
SEKCJA KONKURSOWA
moja ocena: 7/10
Niezwykła biografia poety, eseisty i laureata Nagrody Nobla Josifa Brodskiego, choć właściwie określenie „biografia” nie jest tutaj odpowiednie. Film Andrieja Chrzanowskiego to bowiem sentymentalna, fantastyczna podróż literata do ojczyzny, ukazana głównie za pomocą jego wierszy, tekstów i rysunków. Niewiele jest tutaj faktów i ścisłych dat, za sporo magii, która towarzyszy portretowi życia Brodskiego w Leningradzie (Sankt Petersburgu), ciepłych relacji z rodzicami i po emigracji także tęsknoty poety za ojczystymi stronami. Nie jest łatwo robić wciągające i ujmujące czymś więcej niż tylko interesującym życiorysem kino biograficzne, ale Chrzanowskiemu się to znakomicie udało. Czapki z głów.
DZIEŃ BESTII (Den Zverya)
reż. Michaił Konowalczuk
SEKCJA KONKURSOWA
moja ocena: 4/10
Zagubiony, niemiecki żołnierz z ukrycia i z karabinem w ręku podgląda, jak wraca do normalnego życia rodzina radzieckich Żydów u schyłku wojny. Obserwuje ich codzienne, zwyczajne rytuały, zadurza się w ładnej nastolatce, aż w końcu zdaje sobie sprawę, że najprawdopodobniej on sam nigdy do domu już nie wróci i, ale raczej nie w związku z tym, postanawia zostać na chwilę „panem życia i śmierci”. I na szczęście kończy się film.
INNE NIEBO (Drugoye Nebo)
reż. Dmitrij Mamulija
SEKCJA KONKURSOWA
moja ocena: 4.5/10
W tym roku widziałam już dwa, podobne filmy – rumuńską „Aurorę” i irańskiego „Myśliwego”, także i w „Innym Niebie” nic kompletnie się nie dzieje, choć twórca filmu bardzo chce nam dać do zrozumienia, że poza skrajnie naturalistyczną obserwacją wycinku z życia ubogiego muzułmanina w Rosji oraz jego braku reakcji na śmierć dziecka i odnalezienie długo poszukiwanej żony, w tej historii kryje się jakaś głębsza refleksja. Ja ją chyba jednak przegapiłam.
JAK SPĘDZIŁEM KONIEC LATA (Kak ya provyol etim letom)
reż. Aleksiej Popogrebskij
SEKCJA KONKURSOWA
moja ocena: 6/10
Trzy Srebrne Niedźwiedzie na tegorocznym festiwalu w Berlinie, w tym dwa za aktorskie role to całkiem niezła promocja dla filmu Alexeia Popogrebskyego. „Jak spędziłem koniec lata” to kameralny, subtelny film o relacjach, jakie łączą dwóch mężczyzn, pracujących na stacji meteorologicznej na zamarłej wyspie na Morzu Arktycznym. Zrządzeniem losu na tą samą zmianę trafiają młody, niespecjalnie odpowiedzialny student, Paweł, i stary wyjadacz Siegiej, który o pracy na totalnym odludziu i sposobach na radzenie sobie z życiem w takich warunkach wie chyba wszystko. Czytaj dalej…
MILCZĄCE DUSZE (Ovsyanki)
reż. Aleksei Fedorchenko
SEKCJA KONKURSOWA
moja ocena: 6/10
Oryginalny tytuł filmu Alekseia Fedorchenko znaczy „trznadle”. To niewielkie ptaki z rodziny wróblowatych, które nabywa Aist, fotograf-amator i zabiera z sobą, gdy przyjaciel, właściciel przedsiębiorstwa papierniczego, prosi go o towarzyszenie w podróży, by pochować zmarłą żonę. Związki z przyrodą są niezwykle istotną częścią wierzeń i rytuałów ludu Maryjczyków, wokół którego koncentrują się „Milczące Dusze”. Tak naprawdę jednak widz nie ma żadnej pewności, że Fedorchenko opiera się na etnograficznych faktach, kiedy opowiada o zapomnianych mieszkańcach położonej nad Wołgą rosyjskiej republiki. Czytaj dalej…
BIKINIARZE (Stilyagi)
reż. Walerij Todorowski
KALEJDOSKOP
moja ocena: 7.5/10
„Hair” po rosyjsku. Kilka gorzkich prawd i smutnych refleksji o życiu w Rosji Radzieckiej w post-stalinowskiej epoce opakowanych w fajowe, kolorowe obrazki z życia poszukujących lepszych niż komunistyczne wartości bikiniarzy i przyozdobione chwytliwymi, efektownymi, musicalowymi piosenkami. To się ogląda!
ŁADUNEK 200 (Gruz 200)
reż. Alexei Bałabanow
RETROSPEKTYWA ALEKSEIA BAŁABANOWA
moja ocena: 5/10
Estetycznie trudna do zniesienia wiwisekcja rozluźnienia stosunków społecznych lat 80. w ZSRR, w których jednak ciągle tli się mocno pozostałość twardych, komunistycznych realiów. Będzie trochę o krzywdach, jakie ludziom w psychice zrobiło życie w stanie ciągłego zagrożenia, będzie trochę o absurdach wojny i mimo odwilży ciągle straszących upiorach przeszłości. Może i trafne, ale ze względu na formę strasznie ciężkie do przełknięcia.
CIENIE ZAPOMNIANYCH PRZODKÓW (Tini Xabutykh Predkiv)
reż. Siergiej Paradżanow
RETROSPEKTYWA SIERGIEJA PARADŻANOWA
moja ocena: 9/10
Siergiej Paradżanow w czasach swojej świetności uchodził za jednego z bardziej nowatorskich i eksperymentujących reżyserów świata. Predysponowały go do tego eklektyczne zainteresowania: muzyka, sztuki plastyczne, film, które starał się ze sobą integrować. Podobnie jak jego sympatia do wielokulturowości, spuścizny ormiańskiej, gruzińskiej, rosyjskiej i ukraińskiej. “Cienie Zapomnianych Przodków” miały być tradycyjną, okolicznościową laurką dla pisarza Mychajło Kociubyńskiego, a okazały się wyborną ekspresją indywidualnego kunsztu Paradżanowa, jego wrażliwości na barwę, obraz, klimat, nastrój w dziele filmowym, stając się też pięknym hołdem ludowych obyczajów huculskich górali, nie pozbawionym przy tym ujmującego tragizmu związanego z miłością i śmiercią. Niekwestionowane arcydzieło.
LECĄ ŻURAWIE (Letiat żurawli)
reż. Michaił Kałatozow
65 LAT ZAKOŃCZENIA II WOJNY ŚWIATOWEJ
moja ocena: 9/10
Jeden z najsmutniejszych i najbardziej chwytających za serce filmów w historii światowego kina. Wojna brutalnie rozdziela Borysa i Weronikę. Chłopak idzie na front, a dziewczyna po tragicznej śmierci najbliższych trafia pod opiekę rodziny ukochanego, gdzie permanentnie stara się ją uwieść brat Borysa. W końcu przerażona i zrozpaczona Weronika ulegnie i poślubi natarczywego adoratora, co naznaczy jej życie wiecznym poczuciem zdrady i okropnymi wyrzutami sumienia. Plus niezapomniana scena, gdy Weronika wita z kwiatami na dworcu powracających z wojny żołnierzy, znając już los swojego ukochanego. Klasyka obowiązkowa.
***