Na deskach: Luna

LUNA
Laboratorium Dramatu w Warszawie
premiera: 13.11.2010
reż. Artur Urbański

moja ocena: 5.5/10

 

Monodram „Luna” Karoliny Dafne Porcari w reżyserii Andrzeja Urbańskiego udało mi się zobaczyć w ramach Festiwalu Sztuka Monologu w Laboratorium Dramatu. Monodram, jak wiadomo, to chyba największe wyzwanie, jakiego może się podjąć aktor – cała bowiem uwaga widza skupia się tylko i wyłącznie na nim, na słowach, gestach, mimice, ruchach. Każde niedociągnięcie zostanie zauważone, każdy błąd wychwycony. W „Lunie” Porcari wciela się w postać nastolatki, która doprowadza do wypadku drogowego, gdzie ginie jej koleżanka. Dziewczyna szukając ukojenia od gnębiących ją wyrzutów sumienia, trafia do chrześcijańskiej oazy, gdzie zostaje wykorzystana i zgwałcona przez swojego duchowego przewodnika. Sprawa zostaje nagłośniona i trafia do telewizyjnych programów, lecz nikt nie chce dać wiary historii nastolatki. Pozbawiona scenografii sztuka, gdzie aktorka przez sporą część czasu po prostu opowiada do mikrofonu swoją historię, przeskakując między różnymi wątkami (tylko w tym związanym z wypadkiem Porcari i Urbański postanowili wykorzystać ruch i gestykulację), tak naprawdę w takim wydaniu nie miała zbyt dużego potencjału scenicznego. Najbardziej jednak rzucały się w oczy małe, ale liczne potknięcia językowe Porcari, przez które w dużej mierze ciężko było „wejść w tę sztukę”, bo nawet łzy aktorki w tym momencie wyglądały bardziej jak alergia na intensywne światło nakierowane przez cały czas na jej twarz niż faktyczne emocje granej postaci. Może kiedy Karolina Porcari zgra się lepiej z tekstem (ten monolog to całkiem świeża rzecz), „Luna” będzie o lepszą sztuką. Na razie to rzecz dość przeciętna.

 

Luna@Laboratorium Dramatu