W kinie: Somewhere

 

SOMEWHERE
polska premiera: 1.04.2011
reż. Sofia Coppola

moja ocena: 7/10

 

„Somewhere” tworzą luźne scenki z życia zblazowanego, znudzonego aktora-celebryty Johnny’ego. Jego egzystencja obraca się wokół kręcenia filmów i realizacji wynikających z tego zobowiązań promocyjnych: jeżdżenia po świecie, odbierania egzotycznych nagród, spotkań z dziennikarzami i fanami. Wszystkie dodatkowe atrakcje z tym związane (korzystanie z usług najdroższych hoteli, zaproszenia na modne imprezy, nieograniczony seks z pięknymi kobietami) nie przynoszą aktorowi żadnej przyjemności, nie niwelują pustki i samotności, które definiują sytuację mężczyzny. Nawet gdy w życiu Johnny’ego na dłuższy moment pojawia się zazwyczaj krótko obecna 11-letnia córka, natychmiastowo staje się ona tak samo samotna jak ojciec, a czas wypełniać jej będą aktywności i gadżety związane z jego statusem gwiazdy. Nasz bohater bez wątpienia kocha dziewczynkę, ale za coś naturalnego w swojej sytuacji zdaje się postrzegać permanentny niedoczas i powierzchowność ich relacji. Nie czuje się z tym dobrze, nie czuje się z tym źle – rola ojca jest dla niego świadomie drugoplanową i dlatego czas, który poświęca dziecku zawsze będzie niewystarczający. Wiedzą o tym oboje. Samotność Johnny’ego jest samotnością Boba Harrisa z „Między Słowami”, choć obaj aktorzy znajdują się w zupełnie innych momentach swojego życia. Samotność 11-latki Cleo jest samotnością Charlotte, pozostawionej samej sobie w tokijskim hotelu, ale przede wszystkim jest w jakimś stopniu samotnością Sofii Coppoli – dziecka wychowanego w cieniu ojca, wielkiego artysty, hollywoodzkiej ikony, który zapewne bywał tak samo nieobecny jak Johnny, lecz z drugiej strony szczerze kochał córkę. Abstrahując od treściowego bagażu, w swym minimalizmie i niedopowiedzeniach „Somewhere” jest smutną, acz nieznośnie lekką i na swój sposób metafizyczną opowieścią, tyleż autobiograficzną, ileż poetycką. „Między słowami” i „Przekleństwa Niewinności” na pewno są nieporównywalnie lepszymi filmami, ale „Somewhere” nie wypada znów tak blado na tle najznakomitszych tytułów Coppoli. To dzieło urzekające. Tak po prostu – bez wielkiego halo czy też innych ochów i achów.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=E3cPbxCBGVo]