W kinie: Erratum

 

ERRATUM
polska premiera: 8.04.2011
reż. Marek Lechki

moja ocena: 6.5/10

 

Sundance’owe kino prosto z Polski: przypadkowy powrót w rodzinne strony staje się dla głównego bohatera pretekstem do oczyszczającego spotkania z przeszłością i wyrwaniem się z rutyniarstwa codzienności. Na ten kilkudniowy epizod złożą się wizyty u dawnych znajomych, spacery po miejscach z młodzieńczych czasów, prywatne mini śledztwo poświęcone potrąconemu nieznajomemu, a przede wszystkim niemrawe starania o odzyskanie kontaktu z gburowatym, schorowanym ojcem. Wydawać by się mogło, że „Erratum” musi popaść w tani, prowincjonalny sentymentalizm, którego zwykle nie ustrzega się tego typu kino. Nic takiego jednak nie ma u Lechkiego miejsca. Historia krótkiego, czasoprzestrzennego zawieszenia Michała jest lekka, dowcipna, choć minimalistyczna i stworzona na bazie mniej lub bardziej wyrwanych z kontekstu wątków to fajne pozycjonująca się gdzieś między kinem naturalistycznym a realizmem magicznym. Szkoda, że w „Erratum” zabrakło odrobinę bardziej wyrazistego bohatera, który byłby jednak aktywniejszym uczestnikiem, a nie głównie biernym obserwatorem dziwacznej rzeczywistości wokół niego. Tomasz Kot stara się, by Michał był postacią mniej nieobojętną widzowi, ale niestety aktor nie był w stanie przeskoczyć niedostatków scenariusza w tej kwestii. Nie zmienia to jednak faktu, że „Erratum” to całkiem udana adaptacja klimatów niezależnego kina amerykańskiego, w tym też trochę tak uwielbianego przeze mnie nurtu mumblecore, na polskie warunki. Marek Lechki – na pewno zapamiętam i Wam też radzę.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=XvuQt2hAi3w]