W kinie: Pod prąd

 

POD PRĄD
polska premiera: 15.04.2011
reż. Javier Fuentes-León

moja ocena: 5.5/10

 

Zaczyna się jak „Brodeback Mountain”. Na spokojnej, leniwej, nadmorskiej prowincji cenionego i szanowanego w lokalnej społeczności Miguela potajemnie łączy namiętny romans z fotografem Santiago, który od czasu do czasu w to miejsce przyjeżdża. Strach przed wyjściem prawdy o ich uczuciu na światło dzienne oraz obawy o ciężarną żonę popchną Miguela do bolesnego rozstania z kochankiem. W wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności Santiago utopi się, jego ciało utkwi na dnie morza, ale dusza nie zazna spokoju i będzie wracać do ukochanego. I w tym momencie „Pod prąd” przechodzi w melodramatyczne „Uwierz w ducha”. Nagrodzony w Sundance główną nagrodą w konkursie dla zagranicznych fabuł peruwiański film, mimo mocnej otoczki kina spod znaku LGBT, w gruncie rzeczy traktuje o rzeczach bardzo uniwersalnych: miłości, śmierci, przemijaniu, powinnościach względem rodziny i bliskich, a wszystko toczy się na tle urokliwej, nadmorskiej wioski. „Pod prąd” w większych fragmentach popada jednak w melodramatyczny kicz i poetycki banał, choć filmem jest całkiem zgrabnym i tak po prostu zwyczajnie ładnym.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Z84NorpQM_8]