W kinie: Miral

 

MIRAL
polska premiera: sierpień 2011 (Festiwal Transatlantyk)
reż. Julian Schnabel

moja ocena: 3.5/10

 

O tym, iż naród izraelski i palestyński powinny żyć w zgodzie i pokoju ze wzajemnym szacunkiem oraz zrozumieniem wiemy wszyscy – jednakowoż tego typu scenariusze zapewne przez najbliższe kilka dekad (a pewnie i dłużej) pozostaną w sferze nierealistycznych marzeń. Julian Schnabel w swoim najnowszym filmie skupia się na korzeniach izraelsko-palestyńskiego konfliktu, starając się pokazać, jak sytuacja polityczna i społeczna determinuje poczynania najświatlejszych nawet jednostek, wychowywanych w wyzbytym przemocy otoczeniu, edukowanych wedle zachodnich, liberalnych standardów – z takiego właśnie środowiska wywodzi się główna bohaterka. Wypadając z gniazda wprost w sam środek zbrojnego konfliktu, dziewczyna z patriotycznych pobudek się w niego angażuje wbrew temu, jak została wychowana. Problem z „Miral” jest tylko taki, iż film w rzeczywistości składa się z całej sterty banałów, z których bardzo niewiele dowiadujemy się o skomplikowanej strukturze świata przedstawionego i niszczącego go konfliktu. Karmi się nas wizją spłaszczoną, na swój sposób nieprawdziwą, w pewnych momentach wręcz głupkowato kuriozalną (karykaturalni przybysze ze świata Zachodu!). Tematem na zupełnie inny temat jest żenujące aktorstwo Freidy Pinto, której uroda i sukces „Slumdog Millionaire” powinny zapewnić co najwyżej kilka okładek w kolorowych magazynach, a nie role w pretendujących do miana ambitniejszych kinowych produkcjach. Z tą ambitnością „Miral” to w ogóle zabawna sprawa, bo film w takiej formie ma status raczej przekąski do dużej porcji popcornu i podwójnego napoju gazowanego niż dzieła poważnie odnoszącego się do trudnego, polityczno-społecznego zagadnienia.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=4t8E6_S9f4k]