W kinie: Prometeusz

 

PROMETEUSZ
polska premiera: 20.07.2012
reż. Ridley Scott

moja ocena: 3/10

 

Ridley Scott nie ma u mnie lekko. Dwa lata temu uznałam jego wersję przygód Robina z Sherwood za najgorszą, filmową szmirę roku, dziś w te rejony zbliża się „Prometeusz”. Nie jestem fanką serii „Obcy”, niemniej doceniam, co Scott filmem z 1979 roku czy późniejszym „Łowcą Androidów” wniósł do kina sci-fi. Jednakże próba powrotu do klimatu „Obcego – ósmego pasażera Nostromo” w „Prometeuszu” wyszła fatalnie i wręcz żenująco, czemu na pewno przysłużyła się próba przemycenia pod gatunkowym kostiumem pseudo filozoficznych rozważań o poszukiwaniach nowej wersji teorii kreacjonistycznej, konfrontacji chrześcijańskiej wiary i darwinizmu, gdzie na końcu i tak największym obrońcą ludzkości okaże się dzielny, odważny, zdolny do każdego poświęcenia człowiek. Wizualna strona „Prometeusza” faktycznie jest imponująca, ale nijak jej poziom na się do prostackiej, patetycznej fabuły filmu, której nie ratuje nawet świetny (a jakże!) Michael Fassbender w roli humanoida, towarzyszącego ludzkiej załodze w wyprawie badawczej. Walka Sigourney Waever ze złowrogim kosmitą mroziła jednak momentami krew w żyłach, starcie Noomi Rapace, filmowej doktor Shaw, z jej domniemanym twórcą, jak i jego pogromcami (protoplastą Obcego) budzi śmiech pożałowania i litości dla ubogiej wyobraźni twórców „Prometeusza” – to jest ta zasadnicza, jakościowa różnica między quasi prequelem „Obcego” a każdym innym filmem o starciach człowieka z istotami pozaziemskimi.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=OZBdrwu8PyA]