W kinie: Pył Czasu

 

PYŁ CZASU
polska premiera: listopad 2012 (FŚAK)
reż. Ali Aydin

moja ocena: 5.5/10

 

Z serii niedaleko pada jabłko od jabłoni: debiutujący Ali Aydin odziedzicza w spadku cechy charakterystyczne absolutnych tuzów tureckiej kinematografii, czyli Ceylana i Demirkubuza, zdobywając za to uznanie na festiwalu w Wenecji. „Pył Czasu” to luźno związana z prozą Dostojewskiego („Zbrodnia i Kara”), skąpana w anatolijskich krajobrazach opowieść o stracie, żalu i winie, które definiują smutną egzystencję dojrzałego mechanika kolejowego z tureckiej prowincji. Aydin stworzył bardzo udany portret starzejącego się człowieka, który obsesyjnie szukając odpowiedzi na pytanie, co przed kilkunastoma laty przydarzyło się jego synowi, niechybnie podsumowuje własne życie. „Pył Czasu” jako kino perfekcyjnie (że aż nudnie) arthouse’owe opiera się na minimalizmie narracyjnym, stonowanej, szarawej kolorystyce i melancholijnym klimacie. Ten klimat jest właśnie u Aydina najbardziej fascynujący, bo póki co jego bardziej znani koledzy po fachu zdają się być bardziej klasowymi reprezentantami tureckiego kina artystycznego.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=AUb7ghfgqHg]

 

***
Kasia na FŚAK powered by: