W kinie: Maps To The Stars (Cannes)

MAPS TO THE STARS

 

MAPS TO THE STARS
Festival de Cannes 2014
reż. David Cronenberg

moja ocena: 6.5/10

 

Nie pozostawił suchej nitki na hollywoodzkim przemyśle filmowym David Cronenberg, tworząc w „Maps To The Stars” jedną z najbardziej agresywnych, bezpardonowych i ostrych satyr na biznes made in Hollywood. Mimo że kanadyjski reżyser podjął się tematu dla siebie samego dość odległego, absolutnie nie zatracił nic z własnego języka i stylu. W przypadku „Maps To The Stars” jako pierwsze narzucają się skojarzenia z „Mullholland Drive” Davida Lyncha. Cronenberg tworzy podobny świat koszmarnego, surrealistycznego snu, w którym także nie brakuje naturalistycznej wręcz brutalności i dosadności. Agata z wygnania wraca do Los Angeles i to z jej perspektywy oglądać będziemy degenerację i zakłamanie hollywoodzkiej elity, uosabianej przez brata dziewczyny – młodocianej gwiazdy uzależnionej od narkotyków, jej rodziców – rodzeństwa żyjącego w kazidrodczym związku, pracodawczyni – upadłej, amoralnej gwiazdy marzącej o wielkim powrocie za wszelką cenę na kinowe ekrany czy przyjaciela, kierowcy limuzyny, aspirującego aktora i scenarzysty. Przy okazji dostaje się wielu prawdziwym, amerykańskim gwiazdom, których nazwiska niejednokrotnie w negatywnym kontekście padają z ust bohaterów. Okrutny libertynizm hollywoodzkiego świata najlepiej ilustruje ekstatyczny taniec radości bohaterki granej przez Julianne Moore do jednego z popowych hitów, która dowiadując się, że tragicznie zginął synek jednej z aktorek, może zastąpić ją na planie filmu w roli, o której cały czas marzyła. W ogóle Moore dała absolutnie kapitalny popis w tym filmie. Nie da się jednak nie odczuć, że „Maps To The Stars” to trochę (zbyt?) chore kino, czasem niekoniecznie w dobrej intencji przekraczające granice. Jego najsłabszym ogniwem jest zaś wątek Agaty – ważnego spoiwa dla wszystkich zepsutych postaci w filmie – za bardzo abstrakcyjny, niekoherentny i chaotyczny.

 

***
Kasia w Cannes powered by: