W kinie: Lost River (Cannes)

lostriver

 

LOST RIVER
Festival de Cannes 2014
reż. Ryan Gosling

moja ocena: 4.5/10

 

Na matce swoją uwagę skupia też Ryan Gosling, choć ciężko to tak jednoznacznie stwierdzić. Aktualnie najprzystojniejszy aktor stąpający po naszej planecie wyreżyserował bowiem film – dziwaczną, gotycką baśń, który jest raczej luźnym źródłem inspiracji niż logicznym, przemyślanym dziełem. Gosling najwyraźniej lubi Lyncha, Malicka, Refna, Bavę, może Maddina, bo tę estetykę też w jego debiucie widać (wielu swoim mentorom dziękuje w końcowych napisach). Tytułowe miasteczko Lost River to opustoszałe miejsce-widmo, w którym pozostała garstka najwyraźniej zagubionych dusz. Wśród nich samotna matka dwójki chłopców, która okazuje wręcz nieracjonalne przywiązanie do tego miejsca i własnego, rozpadającego się domu. Konieczność zdobycia pieniędzy na pozostanie w tym paskudnym miejscu prowadzi ją do zatrudnienia się w osobliwym teatrze, w którym na scenie seksowne dziewczyny udają, że są mordowane. Kłopoty ma też jej starszy syn. Zadzierając z miejscowym, agresywnym szaleńcem, marzy o wyjeździe, od czego też nieco wstrzymuje go mroczna koleżanka i nowo odkryte podwodne miasto. „Lost River” wygląda trochę tak, jakby Ryan Gosling przelał kilkadziesiąt pomysłów na papier, następnie zlecił nakręcenie ich dobremu operatorowi (Benoît Debie – znany we współpracy choćby z Gasparem Noe), a następnie wybrał po prostu najładniejsze kadry i nadał im jakąś kolejność. Aktorzy z gwiazdą „Mad Mena” Christiną Hendricks na czele, coś tam usiłują zagrać, ale najwyraźniej też trochę czują się nieswojo, wcielając się w mało spójne postacie o wyjątkowo głupich imionach (Rat, Bones, Bully). Nawet muzyka Johnny’ego Jewela brzmi jak powtarzanie ścieżki dźwiękowej jego autorstwa do serialu „Those Who Kill”. Aktor Ryan Gosling ma ewidentne predyspozycje, wrażliwość, urodę i charyzmę, by spełniać się w roli nawet ambitniejszego gwiazdora Hollywood i na tym powinien się skupić, bo reżyser Ryan Gosling na razie to głównie spore rozczarowanie i szczerze mówiąc, nawet doceniając jego ambicję i mając do niego przeogromną sympatię, nie wiem, czy boski Ryan jest materiałem na kogoś więcej niż dobrego aktora.

 

***
Kasia w Cannes powered by: