66. Internationale Filmfestspiele Berlin (5)

diaz16
A LULLABY TO THE SORROWFUL MYSTERY
reż. Lav Diaz
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 6.5/10

 

“Lullaby To The Sorrowful Mystery” było moim piątym spotkaniem z Lavem Diazem – filipińskim mistrzem czarno-białego obrazu, który tworzy jedne z najdłuższych filmów świata. Ten najnowszy trwa ponad 480 minut, czyli 8 godzin. To film epicki i nie chodzi nawet o jego długość. Filipińczyk znów zagląda na karty zawiłej historii swojego kraju, budując epos z prawdziwego zdarzenia, który jednak nie zachwycił mnie tak, jak dwa poprzednie dzieła reżysera. Świetne “Norte, Koniec Historii” i poruszające “Z tego, co było, po tym, co było” miały w sobie coś niesłychanie uniwersalnego i dlatego też przejmującego. Tłem dla “Lullaby To The Sorrowful Mystery” jest natomiast ważny epizod z XIX wieku, rebelia Filipińczyków przeciwko Hiszpanom, okupującym swego czasu ich kraj przez ponad 300 lat. Wydaje się, że to film szczególnie dedykowany współobywatelom Diaza. Wezwanie, by nauczyć się wyciągać wnioski zwłaszcza z tych najbardziej traumatycznych wydarzeń historycznych. By przelana wtedy krew nie poszła na marne. Choć akurat dla tego typu przesłania można by znaleźć zdecydowanie szersze grono odbiorców… (czytaj dalej)

 

zjednoczonestmi
ZJEDNOCZONE STANY MIŁOŚCI
reż. Tomasz Wasilewski
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 5.5/10

 

Tomasz Wasilewski niestety znów pokazuje, iż doświadczenia wyniesione z pracy przy telenoweli “Barwy Szczęścia” nie poszły na marne, a zbędna kontrowersja to jego znak rozpoznawczy. Mamy 1990 rok. Upada komunizm, za chwilę Niemcy się zjednoczą, a Związek Radziecki zniknie z mapy świata. Ten cały, historyczny kontekst – tak wspaniale w scenografii filmu oddany (przywodzi na myśl klimat “Dekalogu” Kieślowskiego) – nie ma jednak żadnego znaczenia. Uczucia i emocje, jakie towarzyszą bohaterkom “Zjednoczonych Stanów Miłości”, mają bowiem wydźwięk ponadczasowy – twierdził reżyser na konferencji prasowej – pasowałby zarówno do 2016 roku, jak i 1900. Związane są one z jakże typowym dla kobiet poszukiwaniem miłości i bliskości oraz całą martyrologią z tym związaną. Kobieta musi cierpieć, bo żyje w opresyjnych czasach, państwach, społeczeństwach i sama sobie tworzy ograniczenia, jeśli brakuje jakichś bardziej obiektywnych. Nawet żyjąc na łonie rodzinnym czy w innych małych zbiorowościach, musi czuć się samotna, nieszczęśliwa i niespełniona, bo takie jest generalnie jej życie… (czytaj dalej)

 

boriswbea
BORIS SANS BEATRICE
reż. Denis Côté
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 5.5/10

 

Boris i Beatrice są małżeństwem, ale aktualnie jedna z tych stron nie domaga. Kobieta najwidoczniej przeżyła nerwowy zawał i z trudem dochodzi do siebie. Nie komunikuje się z otoczeniem, przyjmuje leczenie farmakologiczna, objęta jest fachową pomocą psychiatryczną. Czuwa nad nią kochający mąż, który dba o to, by żonie niczego nie zabrakło. Pewnego dnia jednak Boris na swojej drodze spotyka tajemniczego człowieka o demonicznym wyglądzie Denisa Lavanta, który sugeruje mu, iż to on i jego niezdrowe relacje z kobietami doprowadziły Beatrice do takiego stanu. Boris chaotycznie i nie do końca wierząc w słowa nieznajomego powoli sprawdza, co tak naprawdę łączy go z najbliższymi osobami w jego życiu – żoną, córką, matką. Denis Côté bawi się frywolnie i całkiem fajnie formą psychologicznego thrillera, tworząc w ostatecznym rozrachunku dziwaczny film-zagadkę, której odkrywanie i ewentualne poznanie nie jawi się szczególnie atrakcyjną zabawą.

 

 

***

Kasia na Berlinale powered by:
filmaster

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.