66. Internationale Filmfestspiele Berlin (7)

mplan
MAGGIE’S PLAN
reż. Rebecca Miller

moja ocena: 7/10

 

To lekkie, ale wnikliwe, dowcipne, ale konkretne spojrzenie na młodych (około 30-letnich) inteligentów, mieszkańców wielkich, amerykańskich metropolii (z Nowym Jorkiem na czele, rzecz jasna), które jeśli potrafi pokazać się z pomysłem i brawurą, zawsze może bawić i ukontentować. A w “Maggie’s Plan” Rebecca Miller wykonała taki właśnie plan z nawiązką. To nic, że weszła trochę w drogę Noaha Baumbacha, który aktualnie specjalizuje się w tego typu fabułach (Miller “podkradła” mu nawet ulubioną aktorkę, Gretę Gerwig). Jej nowojorska komedia ludzka to jednak soczysta historia ludzkich pomyłek i łopatologicznych sposobów prostowania własnych, kiepskich wyborów, gdzie obiecując poprawę i wyzbycie się złych nawyków, z tyłu krzyżuje się palce lub mruga jednym okiem. Wniosek jest bowiem taki, że każdy chce mieć kontrolę nad własnym życiem, niwelując po drodze straty, które taka postawa może wygenerować. Cudne, przekoloryzowane w “Maggie’s Plan” są postacie grane przez wspomnianą Gerwig i prezentującego nadzwyczajny, komediowy wigor Ethana Hawke’a. Na drugim planie przefajnie błaznuje Bill Hader, ale show im wszystkim kradnie ubrana w osobliwe sweterki, rewelacyjna Julianne Moore, z groźnym spojrzeniem, dziwnymi fryzurami i twardym, skandynawskim akcentem. Śmiałam się nieustannie.

 

erist
ER IS WIEDER DA
reż. David Wnendt
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 6/10

 

Banalna, ale swój sposób rozkoszna ekranizacja bestsellerowej powieści Timura Vermesa, który wyobraził sobie, co by było gdyby, Hitler pojawił się w czasach współczesnych. Nie jakiś jego naśladowca, ale prawdziwy zbrodniarz we własnej osobie. I tak Adolf Hitler budzi się pewnego, współczesnego dnia w miejscu, w którym powinien być jego bunkier, tyle że teraz stoi tutaj nowe osiedle mieszkalne. Führer nie wie, że od kilku dekad nie ma już 1945 roku, a gdy to odkryje będzie starał się przystosować do nowej rzeczywistości i realizować dalej plan budowy wielkich Niemiec. Na jego szczęście zostaje wzięty za szalonego komedianta, zdobywając tym samym popularność niemalże taką samą, jak było to w latach 30., gdy doszedł do władzy. David Wnendt, choć staje na głowę, by zrobić ze swojego filmu prześmiewczą, raczej lekką komedię, mniej lub bardziej świadomie nie wystawia swojej ojczyźnie zbyt dobrego świadectwa. Postać Adolfa Hitlera nikogo nie bulwersuje i nie przeraża, ludzie chętnie robią sobie z nim zdjęcia i zwierzają mu się ze swoich bolączek. Co jednak bardziej przeszywające, hasła i idee, które stoją za Herr Hitlerem zmodyfikowane pod wpływem jego touru po kraju, zdają się wychodzić na przeciw oczekiwaniom, która aktualnie mają jego rodacy. Wnendt w końcówce filmu przestrzega, że współczesne czasy, jak nigdy wcześniej, tworzą przesłanki dla odradzania się radykalizmów i skrajności, na co szczególnie powinniśmy być wyczuleni.

 

sheandbu
SHEPHERDS AND BUTCHERS
reż. Oliver Schmitz
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 6/10

 

Solidne kino zaangażowane w słusznej sprawie. Steve Coogan jako prawnik i przeciwnik kary śmierci podejmujący się obrony w beznadziejnej sprawie. Młody chłopak na środku drogi zastrzelił siedmiu ludzi. Wszystkie dowody i fakty świadczą na jego niekorzyść, ale jego obrońca dostrzega błąd systemowy, który mógłby uchronić jego klienta przed karą śmierci. Chłopak, by uciec przed poborem wojskowym, w wieku 17 lat został strażnikiem więziennych w najcięższym z możliwych miejsc – pracował ze skazanymi na śmierć, opiekując się nimi i w końcu prowadząc ich w ich ostatniej drodze. Czy to mogła popchnął młodego mężczyznę do brutalnego morderstwa kilku osób? Oliver Schmitz świetnie wykorzystał formułę dramatu sądowego (w specyficznym, dość widowiskowym i elastycznym systemie prawnym, jaki funkcjonuje w RPA, gdzie toczy się akcja filmu). Choć wybierał najprostsze i najbardziej oczywiste środki, potrafił poruszyć widza tą opartą na faktach historią, a to w tego typu filmach przecież chodzi.

 

creepy
CREEPY
reż. Kiyoshi Kurosawa
zobacz zwiastun >>>

moja ocena: 5/10

 

Kultowy w niektórych kręgach japoński twórca horrorów po paru latach tworzenia filmów w innych gatunkach wraca do tego, co kiedyś zapewniło mu rozgłos. “Creepy” zawiera wiele elementów charakterystycznych dla wczesnych dzieł Kurosawy – nawiedzone domy, podejrzane sąsiedztwa, psychopaci kontrolujący umysły swoich ofiar. To, czego w tym nowym filmie brakuje, to koherencja fabularnym. Gdyby bowiem traktować “Creepy” na serio, byłby to być może jeden z najgłupszych horrorów sezonu, ale jeśli spojrzeć na niego nieco z przymrużeniem oka, robi się już fajniej i zabawniej. Sztywność bohaterów buduje karykaturalny styl opowieści, zaś sytuacyjne potknięcia – niewymuszony, rozluźniający komizm. Nie wiem, jakie były zamierzenia reżysera, ale lepiej dla niego samego, by nie trzymał się wersji, że “Creepy” jest na poważnie.

 

asitaru16
ILLEGITIMATE
reż. Adrian Sitaru

moja ocena: 4/10

 

Rumuńskie kino w dalszym ciągu naturalizmem stoi. Adrian Sitaru być może do tej pory nie był w czołówce najbardziej znanych przedstawicieli tamtejszej kinematografii, ale w przeszłości pokazywał już, iż ma aspiracje. Idąc przetartymi już szlakami, Sitaru zbudował portret toksycznej rodziny we wnętrzu – dorosłego już rodzeństwa uwiązanego do siebie i zamkniętego w patriarchalnym więzieniu, w którym naczelnikiem jest ich ojciec. Nawet jeśli podejmują próbę buntu, są tak pozbawieni poczucia elementarnych zasad społecznych, iż muszą w końcu iść na zgniłe, pełne hipokryzji kompromisy. Sitaru wprowadza surową narrację Nowego Kina Rumuńskiego do groteskowej strefy. Nie tylko nakreślony w filmie scenariusz wygląda na przesadzony i absurdalny, “Illigitimate” brakuje naturalności i szczerości, która w tego typu jest absolutną podstawę. Gdy jej brakuje, film zamienia się w opłakaną farsę.

 

 

***

Kasia na Berlinale powered by:
filmaster

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.