W kinie: After The Storm (Cannes)

aftertst

 

AFTER THE STORM
Festival de Cannes 2016
reż. Hirokazu Kore-eda

moja ocena: 5.5/10

 

Japońskiego reżysera zdeprecjonowano podobnie jak rok temu laureata Złotej Palmy, Apichatponga Weerasethakula, którego film zamiast w Konkursie Głównym znalazł się w sekcji Un Certain Regard, a okazał się najlepszym tytułem w filmografii twórcy z Tajlandii i krzywdząco niezauważonym nie tylko na festiwalu w Cannes. “After The Storm” nie jest najlepszym filmem Kore-edy, nie ma uroku i urodu “Naszej Młodszej Siostry” z zeszłego roku, ale to rzecz typowa dla tego twórcy, esencja jego stylu i spokojnego, humanistycznego storytellingu. Kore-eda znów podejmuje tu temat swoich ulubionych relacji między dziećmi a rodzicami, a konkretnie ojca, który nigdy nie dojrzał do odpowiedzialności, a w wychowaniu swojego syna popełnia dokładnie te same błędy, jakie niegdyś na własnej skórze odczuł on sam ze strony swojego rodzica. Ryota jest lekkoduchem, który rozmienił na drobne obiecującą karierę pisarską i teraz dorabia w biurze detektywistycznym. Ciągle kłóci się z byłą żoną o opiekę nad dzieckiem, zalegając im stale z alimentami i nie dotrzymując złożonych obietnic. Umiera jednak ojciec Ryoty, co zmusza mężczyznę do zastanowienia się nad swoim życiem i relacjami z własną rodziną, w tym z synem. Jak zawsze u Kore-edy film toczy się niespiesznym rytmem, jest do bólu zwyczajny i poczciwie prawdziwy. Mówi dużo banałów o ojcostwie i emocjonalnym spadku, jakie dzieci często otrzymują od swoich rodziców. Dla fanów japońskiego reżysera to pewnie pozycja obowiązkowa, dla innych już raczej niekoniecznie, bo Kore-eda ma ciekawsze filmy na swoim koncie.

 

***
Kasia w Cannes powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.