MIMOSAS
Nowe Horyzonty 2016
reż. Oliver Laxe
moja ocena: 6/10
Suficki western i metafizyczne kino drogi w jednym. Karawana podąża przez strome zbocza Gór Atlas, by doprowadzić do miejsca przeznaczenia sędziwego szejka, który chce ostatnie dni swego żywota spędzić w rodzinnych stronach. Starzec umiera jednak w trakcie wędrówki, ale trzech uczestników wyprawy zobowiązuje się doprowadzić ciało zmarłego do wcześniej ustalonego miejsca. Dwóch z nich ma zgoła odmienne zamiary, ale ten trzeci, przekonany o sile modlitwy, głęboko wierzący i pokładający ufność w Bogu, chce za wszelką cenę kontynuować ich misję. Mimo że “Mimosas” posiada strzępki dość konkretnej fabuły, a wędrówka przez góry wcale nie jest spokojna i monotonna, trudno doszukiwać się w tym filmie innych znaczeń i interpretacji niż te duchowe, spirytualne. Bohaterowie “Mimosas” wielokrotnie wznoszą oczy ku górze, szukając boskiej rady i pomocy, wielokrotnie wymawiają jego imię, ale on zdaje się być nieobecny w ich modłach i wezwaniach. Przejawia się w naturze: surowości górskich krajobrazów, spokoju ośnieżonych równin, jednostajności tych pustych ścieżek. To one w końcu przyciągają głównie wzrok widza. To, czy na tyle skutecznie, by w takim nastroju podążać za bohaterami, decyduje, czy “Mimosas” po prostu oglądamy, czy raczej doznajemy. Jeśli to drugie, wybraliśmy dokładnie tą drogą, którą chciałby Oliver Laxe.
***
Kasia na Nowych Horyzontach powered by: