W kinie: Everybody Wants Some!! (AFF)

everybwasome

 

EVERYBODY WANTS SOME!!
7. American Film Festival
reż. Richard Linklater

moja ocena: 6.5/10

 

Być może gdybym nie była świetnie zaznajomiona z “Dazed and Confused” (i w nim szczerze rozkochana!), dużo lepiej bawiłabym się podczas seansu “Everybody Wants Some!!”. Oczywiście ciężko ten film brać na serio – ma wybitnie szczątkową, absurdalną fabułę, równie groteskowych bohaterów i masę niedokończonych wątków, ale to w przypadku nowego dzieła Richarda Linklatera nie w ogóle znaczenia. Reżyser wraca tu do klimatu swojego filmu z początku lat 90., choć tym razem portretuje już nieco inną epokę. Od razu widać, że szalone lata 70. dobiegły końca, rozpoczęła się nowa, bardziej rockowa era. Trochę zmieniły się młodzieżowe ciuchy, fryzury, a nawet imprezowe miejscówki. W takiej odsłonie Linklater jednak nigdy nie przyjmował roli dokładnego, poważnego kronikarza rzeczywistości. On te miniony czasy raczej radośnie, lekko i z przymrużeniem oka mitologizuje, smutną nostalgię za czymś, co bezpowrotnie minęło, zastępuje energetyczną, humorystyczną, przerysowaną podróżą do przeszłości. To coś w rodzaju zaproszenia na imprezę, gdzie każdy ma dobrze się bawić, albo poznając koloryt nieznanej sobie epoki, albo przypominając sobie to wszystko, co wtedy mogło zajmować nasz umysł (a zdecydowanie nie były to, zdaniem reżysera, zbyt doniosłe tematy). Jedna rzecz zdaje się jednak pozostawać w dziełach Linklatera niezmienna – rozterki i bolączki dorastania pozostają dokładnie takie same, niezależnie od tego, jaki kalendarz wisi właśnie na ścianie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.