PIĘKNE DNI W ARANJUEZIE
Retrospektywa Wima Wenders (KHN)
reż. Wim Wenders
moja ocena: 4/10
Wim Wenders to taki wspaniały gawędziarz, można go słuchać godzinami. Nawet tak cudownie opowiadał o tych nieszczęsnych “Pięknych Dniach w Aranjuezie”, że naprawdę chciałam uwierzyć w ten film i wizję reżysera. Poczuć to samo, co Wenders: że technologia 3D służy nie tylko efektownym blockbusterom, ale też kameralnym dramatom, przybliżając bohaterów filmowych do widza, że kino to też sięganie do takich absolutnie pierwotnych historii, zacierających granicę między autorską fikcją i rzeczywistością. Mężczyzna i Kobieta w ślicznych okolicznościach przyrody, z daleka od paryskiego zgiełku (ale z sympatycznym widokiem na miasto), spotykają się na lemoniadzie, by porozmawiać ze sobą tak, jakby świat wokół nich nie istniał. Do niczego się nie spieszyli, nie mieli żadnych zobowiązań. Jednakże w ich rozmowie, w wielu miejscach skupiającej się na erotycznych doświadczeniach Kobiety, nie ma ani luzu, ani napięcia, ani jakiejkolwiek pasji. Dwoje aktorów recytuje swoje kwestie, jakby po prostu chciało się pochwalić swoją niezłą pamięcią w zapamiętywaniu nawet najbardziej bezpłciowego tekstu. Ten świat w rzeczywistości ma być wytworem wyobraźni autora – pisarza, który tworzy w tej chwili swoje nowe dzieło. O tejże parze właśnie. Żaden jednak z niego mistrz pióra, ale raczej pretensjonalny mieszczuch inteligent, który ze swoją literaturą nie powinien wychodzić z tej wiejskiej posiadłości. Wim Wenders znów udowadnia, że technologia 3D w tego typu kinie to bardziej kaprys twórcy niż rzecz dla niego niezbędna i wartościowa. “Piękne Dni w Aranjuezie” to też dowód na to, iż wielki mistrz, choć dalej pięknie melancholijny i szalenie błyskotliwy, na ten moment nie podejmuje najtrafniejszych, artystycznych wyborów.
Po opiniach jakie czytałem, a w większości były bezlitosne dla tego filmu jestem zdziwiony twoją pozytywną reakcją na film. Zwłaszcza nie jesteś skłonna do łagodnych ocen. Ten fragment wygląda naprawdę ładnie, widać, że Wim panujące nad językiem opowiadania. Ale zdaje się, że nie miał o czym opowiadać.
Dodam, że sam nie nadaje się do oglądania filmów 3D, po jakimś czasie oczy mi zaczynają samoistnie łzawić. Wyglądam jakbym się czymś wzruszył i co chwila ocieram oczy.
Raczej daleko mi do pozytywnej oceny tego filmu, ale bardzo mi się podobało, jak Wenders go inteligentnie i uczuciowo zarazem bronił. Ten początek faktycznie jest piękny, ale potem pojawia się ta rozmowa, która zajmuje 90% fabuły i to już jest nudne i bezcelowe.
PS Też nie lubię 3D.