LE REDOUTABLE
Festival de Cannes 2017
reż. Michel Hazanavicius
moja ocena: 7/10
Zadurzyłam się w tym filmie trochę jak Anne w Jean-Lucu – naiwnie i autentycznie. Ekranizując wspomnienia Wiazemsky o jej krótkim małżeństwie z Godardem, Michel Hazanavicius uczynił z ich związku główny napęd swojego filmu. W momencie, gdy 19-letnia aktorka i reżyser się poznali, on był już światową gwiazdą i ikoną kina, twórcą Nowej Fali, ale też artystą w kryzysie, negującym własną twórczość, jej coraz mocniej komercyjną recepcję i intensywnie angażującym się w reakcjonistyczne, antyrządowe ruchy. To był rok 1968, we Francji wybuchła wtedy kolejna rewolucja, która wylała się nie tylko na paryskie ulice.
W roli Anne i Godarda wcielili się kolejno znana z „Nimfomanki” Stacy Martin i Louis Garrel. Na ekranie tworzą uroczą parę niemalże jak z romantycznej komedii. Film też powiela trochę motywy charakterystyczne dla tego gatunku. Pokazuje związek dwojga ładnych ludzi, z początku cieszących się szczęśliwym egzystowaniem w partnerskim układzie muza i wielki artysta, ale z czasem zdominowanym coraz bardziej przez tą silniejszą stronę. Hazanavicius zaaranżował sceny z życia małżeńskiego Wiazemsky i Godarda z dużym wyczuciem stylu (stroje i wnętrza wyglądają tu jakby idealnie zostały wyjęte z najmodniejszych żurnali z epoki) i frywolnym poczuciem humoru, po raz kolejny po „Artyście” kopiując manierę konkretnej epoki w dziejach kina, tu – nowofalowych, ikonicznych dzieł Godarda. „Le Redoutable” to Nouvelle Vague po przebojowym tuningu!
Produkcja Hazanaviciusa to jednak nie jest komedia romantyczna, nie jest to nawet poświęcony Godardowi film biograficzny. Ukazując relacje francuskiego reżysera z otoczeniem – młodą żoną, przyjaciółmi z artystycznego kręgu, politycznymi aktywistami, studentami – bazując na jego niesamowitej erudycji, wyrafinowanym dowcipie, egocentryczno-narcystycznej pozie, wybitnym intelekcie i realnych faktach z życiorysu, Hazanavicius znowu po „Artyście” tworzy dzieło dedykowane sztuce filmowej. Wypełnione szczerym uczuciem i błyskotliwą, acz ciepłą ironią. W „Le Redoutable” delikatnie dostaje się więc nie tylko samemu Godardowi, ale też festiwalowi w Cannes, profesjonalnym aktorom, nadmiernemu eksponowaniu nagości w kinie, komercjalizacji artystycznego kina. Przebija w końcu z tego filmu nostalgia za czasami, gdy rewolucja obejmowała praktycznie wszystkie dziedziny życia. Aktywizowała ludzi młodych, pracowników fizycznych, inteligentów i artystów. Gdy kino kontestowało rzeczywistość i samo siebie, ciągle poszukując nowych form i środków wyrazu, a nawet zarządzania samym procesem filmowej produkcji. Te czasy zdają się być dziś tylko nostalgicznym wspomnieniem, o których od czasu do czasu przypomina jeszcze współczesne i dawne kino.
***
Kasia w Cannes powered by:
Ten film mnie bardzo ciekawi i niepokoi. Z jednej strony jest to podobno hołd, a z drugiej szyderstwo. Co ciekawe polskie recenzje są bardzo entuzjastyczne, za to te zagraniczne już nie. I co ciekawe wszyscy chwalą świetną realizacje, doskonałe aktorstwo, to co się nie podoba to wymowa filmu. Upraszczając, wielu recenzentów uznało film Hazanavicius jako pochwałę wtórności, naśladownictwa, co nie powinno dziwić, jeśli pamięta się, że jest to reżyser bez własnego stylu, za to posiadający niezwykły dar kopiowania, bardzo efektywny.
“artystą w kryzysie, negującym własną twórczość, jej coraz mocniej komercyjną recepcję i intensywnie angażującym się w reakcjonistyczne, antyrządowe ruchy” – jakim kryzysie? To był jeden z bardziej płodnych i ciekawych okresów u Godarda. Raczej przedefiniowania siebie. Pomijam to, że prawie żaden film Godarda nie odniósł sukcesu komercyjnego, on był ceniony, ale bardzo średnio oglądany, a niektóre jego filmy był całkowitymi klapami, ale były bardzo tanie więc producenci dawali mu pieniądze, co im schlebiało, bo mogli się pochwalić, zrobiłem film Godarda. Z recenzji wnioskuje, że reżyser pokazuje tak Godarda jakby całkowicie zatracił się w polityce, kontestacji, ale ten okres trwał krótko, ok. 4 lat, a potem go podsumował jednym ze swoich lepszych filmów “Wszystko w porządku”. Po tym okresie zaangażowanym wycofał się, przeprowadził do małego miasta, tam kręci w domowym zaciszu, a międzyczasie kręcił duże filmu, bardzo uduchowione, mistyczne, wręcz religijne. Stał się uduchowionym socjalistą, sam lubi się przedstawić w filmach jako Idiota z Dostojewskiego, chyba uważał, że podobnie jak książę Myszkin mówi istotne rzeczy, ale wszyscy, otoczenie uznają go za wariata.
Ciężko dyskutować o tym filmie z kimś, kto go nie widział. Osobiście jestem zaskoczona jego aż tak negatywnym odbiorem, choć w przypadku francuskich krytyków starszej daty to jeszcze może być zrozumiałe. Po pierwsze, ten film obejmuje bardzo krótki okres z życia Godarda, kiedy on, będąc już kimś na kształt ikony/celebryty, miał dość swojego kina i chciał robić rzeczy zaangażowane i polityczne. To w ogóle tu jest fajnie pokazane (fani rządni kolejnego Do Utraty Tchu vs Godard kręcący Chinkę). Po drugie, wydaje mi się, że jednak sam Godard i fakty z jego biografii są tu raczej takimi figurami retorycznymi, a chodzi raczej o pewne paradoksy sztuki filmowej, artystycznej wizji twórców i oczekiwań publiki, odnoszenia się do aktualnej sytuacji, a tworzenie fikcji itd. Hazanavicius trochę drwi, trochę żartuje, bawi się tą biografią Godarda, ale raczej nie ukrywa, że ten film to taka przewrotna komedia, czyli gatunek jednak rozrywkowy i tutaj film sprawdza się znakomicie. Inna sprawa, że on faktycznie kopiuje i bez bazowania na Godardzie ten film nie wyglądałby tak, jak wygląda. Kolejną rzeczą, do której można się przyczepić, to dość szowinistyczne traktowanie postaci Anne, ale skoro to jest w jakimś stopniu oparte na jej wspomnieniach, to może nie ma się czego czepiać? Ktoś tam powiedział, że Godard zasłużył sobie na ten film, ale szkoda, że sam czegoś takiego nie nakręcił.
PS Chyba jedynym późniejszym filmem Godarda, który jest autentycznie wspaniały jest Nowa Fala na podstawie Chandlera.
Trudno, trudno.
Ale on od początku robił rzeczy zaangażowane i polityczne, do tego stopnia, że jego drugi film “Żołnierzyk” przy kilka lat był niedopuszczany na ekrany przez cenzurę. “Do utraty tchu” to film naprawdę wyjątkowy jego karierze, zrobił oczywiście jeszcze kilka lżejszych filmów, ale nigdy aż tak.
Akurat Godard słynął z mizogini, można przeczytać o tym jak traktował aktorki, niektóre molestował, z tego powodu rzadko która chciała u niego grać ponownie.
Chyba ci się coś pomylił z filmem “Nowa Fala”, bo nie jest na podstawie Chandlera, to jeden z trudniejszych jego filmów, w którym niemal każde słowo wypowiedziane w filmie jest cytatem z czegoś.