HANNAH
33. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Andrea Pallaoro
moja ocena: 6.5/10
“Hannah” to drugi prezentowany na WFF tytuł, który dowodzi wysokiego poziomu tegorocznego festiwalu w Wenecji. Film Andrea Pallaoro z Włoch wyjechał z dwoma wyróżnieniami, ale jednym bardziej istotnym – Pucharem Volpi dla Charlotte Rampling. Warto to podkreślać, dlatego że francuska aktorka to esencja tego filmu. Oddała mu ciało i duszę, a zrobiła to, bo nie było właściwie innego wyboru. Grana przez nią Hannah to tak naprawdę jedyna prawdziwa bohaterka filmu, której bezpardonowo bliska, intymna obserwacja pozwala poukładać sobie w głowie historię, jaką on opowiada. Choć to właściwie strzępki historii. Wszystko wskazuje bowiem na to, że oto rozsypuje się w pył życie granej przez Rampling kobiety. Jej mąż idzie do więzienia, oskarżony najpewniej o molestowanie dzieci. Hannah najwyraźniej nigdy się od niego odcięła. Coś wspólnego ze sprawą ma też ich dorosły syn, który teraz nie chce utrzymywać żadnych kontaktów ze swoimi rodzicami, choć matka nalega na choćby okazjonalne, kurtuazyjne wizyty. Ten fabularny minimalizm uzupełnia w filmie Pallaoro niezwykła, formalna zuchwałość. Nie ma bowiem reguły języka filmowego, zasad montażu, ustawienia kadru, której Włoch by nie złamał. W ciasnych wnętrzach mieszkania bohaterki, przestronnym domu, gdzie pracuje czy świetlicy teatralno-terapeutycznej grupy, do której uczęszcza wygląda to naprawdę fascynująco i w zamkniętych przestrzeniach ta nonszalancja reżysera broni się kapitalnie. Dużo gorzej ten osobliwy zabieg prezentuje się, gdy Hannah wychodzi na zewnątrz i gdy Pallaoro zderza bohaterkę Rampling z czymś innym niż jej wewnętrzna, duchowa kondycja (np. z łopatologicznymi metaforami, których ten film w ogóle nie potrzebuje). “Hannah” to bardzo ciekawa propozycja – śmiała i oryginalna. Twórcy podjęli niemałe ryzyko i ono właściwie się opłaciło.
***
Kasia na WFF powered by: