UWODZICIEL
33. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Milad Alami
moja ocena: 6/10
Debiut Irańczyka ze Skandynawii ciekawie odnosi się do tematu współczesnej emigracji zarobkowej. Dylematów tych, którzy opuszczają rodzinę z nadzieją, że ułożą sobie życie w lepszym, bogatszym kraju na tyle znośnie, by ich sprowadzić i zapewnić potem przyzwoity poziom egzystencji. Takie plany ma Esmail, ale przez blisko dwa lata coś jednak mu chyba nie wyszło. Teraz jego jedynym pomysłem na stały pobyt jest małżeństwo z duńską obywatelką. Mężczyzna dzieli więc pieniądze pomiędzy rodzinę w Iranie i pokrywanie wydatków w barze, gdzie spotyka kobiety, próbując którąś usidlić. Ten wątek to najsłabsza i najgłupsza część filmu Alamiego. Esmail bowiem pozostawił w ojczyźnie żonę, którą zamierza sprowadzić do Europy, gdy tylko ustabilizuje swój prawny status. Jak więc sobie wyobraża swoją sytuację, gdyby jego pomysł z ożenkiem wypalił – nie wiadomo. Inna sprawa, że mężczyzna uwodzicielem jest średnio skutecznym, skoro przez dwa lata nie związał się jeszcze z żadną kobietą na dłuższy okres czasu. Są jednak w “Uwodzicielu” dwa ciekawe wątki. Jeden – potraktowany niestety dość skrótowo – to konfrontacja Esmaila z mężem jednej ze swoich kochanek, który nie może pogodzić się nie tylko ze stratą małżonki, ale też z tym, że mogłaby ona znaleźć szczęście i spełnienie u boku kogoś takiego jak biedny Irańczyk. Drugi to rodzące się uczucie między Esmailem a Sarą, również imigrantką z Iranu, ale już urodzoną w Danii i mającą tu całkiem dobre życie. Dzięki tej znajomości mężczyzna podgląda codzienność kolorowej, perskiej społeczności, której sam mógłby stać się częścią, gdyby zapomniał o żonie w Iranie i związał się z sympatyczną, atrakcyjną krajanką, będącą tu, na miejscu. Wybór bohatera po raz pierwszy pozwala widzowi odnieść się do niego inaczej niż obojętnie. Wydarza się jednak to trochę zbyt późno.
***
Kasia na WFF powered by: