LOVE, SIMON
polska premiera: 15.06.2018
reż. Greg Berlanti
moja ocena: 5.5/10
“Love, Simon” do spółki z Netflixowym “Alex Strangelove”, które także miało swoją premierę niedawno, to dwa przykłady młodzieżowego kina, które poprzez pozytywny przekaz i równie sympatycznych bohaterów starają się udzielić nastoletniej widowni lekcję empatii i tolerancji. Tytułowy Simon bowiem w pewnym momencie odkrywa, iż interesują go chłopcy. Nie chce chodzić na randki z dziewczynami , a kolana mu miękną na widok przystojnych rówieśników tej samej płci. Boi się jednak reakcji rodziny i przyjaciół, więc woli trzymać swoje preferencje w ukryciu niż dokonać jasnego coming outu. Ktoś w końcu decyzję o wyjawieniu sekretu podejmie za Simona, co w sumie mogłoby pociągnąć różne tragiczne w skutkach wydarzenia, ale sytuacja chłopaka rozwiązuje się zaskakująco gładko i bezboleśnie. Bo ten świat to trochę taka mydlana bańka, gdzie nawet ci wredniejsi rówieśnicy ze szkoły, są po prostu śmieszni, a nie brutalni. Simon funkcjonuje w gruncie rzeczy w bardzo przyjaznym środowisku, obawa przed wyjawieniem prawdy stanowiła bardziej ograniczenie w jego głowie niż była realnym niepokojem przed odrzuceniem przez bliskich. Jasne, że takie proste kino też jest potrzebne. W końcu przemawia do swojej publiki jej językiem (stąd też może w ogóle nie przemawia do mnie) – tak samo, jak animowane filmy krzewiące dobre wartości i postawy wśród dużo młodszych dzieciaków. Mam jednak ciągle świeżo w pamięci świetne “Call Me By Your Name”, które podejmowało tematykę podobną do “Love, Simom”, a przy tym nie było tak banalnym kinem.