W kinie: Nancy (WFF)

nancy

 

NANCY
Warszawski Festiwal Filmowy’18
reż. Christina Choe

moja ocena: 6.5/10

 

Temat filmu Christiny Choe zapowiadał się trochę telewizyjnie. Wyglądał na dość pretensjonalny dramat z nutą ckliwej sensacji. Przypomina też o głośnym, wielokrotnie nagradzanym dokumencie “The Imposter” sprzed 6 lat. “Nancy” to jednak ten doskonały przykład, jak pozory mogą mylić. To głęboko zniuansowana fabuła, psychologiczna bomba, dzięki której oczywista odpowiedź na najważniejsze w filmie pytanie, wcale oczywista nie jest. Chodzi bowiem o to, czy pojawiająca się w życiu Lynchów dziewczyna (niepokojąco znakomita Andrea Riseborough), to naprawdę ich zaginiona bez śladu wiele lat temu córka. Widz posiada dużo więcej informacji niż ci biedni, rozpaczający rodzice, bo zdążył poznać Nancy. Przyjrzał się jej dziwnym, lekko toksycznym relacjom z matką, z którą kobieta mieszkała pod jednym dachem. Widział, jak desperacko bohaterka pragnie wieść inne życie, jak pragnie czułej atencji, zrozumienia i miłości od drugiego człowieka. I jak w gruncie rzeczy żałośnie i podstępnie stara się wcielać te marzenia w życie. Gdy Nancy spotyka ostatecznie Lynchów, poddając się na ich życzenie spokojnie badaniom DNA, które łatwo mogą zdemaskować ten teatr, zmienia się perspektywa. Okrutne i niewłaściwe kłamstwo okazuje się najlepszym remedium na bolączki tych ludzi – ukojenie cierpienia rodziców oraz wyciągnięcie Nancy z odmętów jej dojmującej, traumatycznej samotności. W życiu nie ma jednakowoż często łatwych i jednoznacznych rozwiązań, happy endy mogą mieć różne, czasem ciemniejsze odcienie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.