W kinie: 20 000 gatunków pszczół (Berlinale)

20000gatpszczol

 

20 000 GATUNKÓW PSZCZÓŁ
Berlinale 2023
reż. Estibaliz Urresola Solaguren

moja ocena: 7.5/10

 

Baskijska debiutantka, Estibaliz Urresola Solaguren, nie wybrała sobie najłatwiejszego tematu, by zaistnieć na filmowej mapie Europy. Podeszła jednakowoż do sprawy z taką wrażliwością i uważnością, że wielu mogłoby się od niej uczyć (trochę choćby Lucas Dhont). W “20 000 gatunkach pszczół” tworzy z jednej strony kameralny portret pękającej rodziny, z drugiej – szczere, społeczne kino, którego bijącym sercem jest kilkuletnie dziecko (Sofía Otero), wbrew otaczającemu je światu, z racji wieku jeszcze nie w pełni świadomie walczące o prawo do egzystencji na własnych zasadach. To jednak przede wszystkim my – dojrzali widzowie – nadajemy górnolotnych znaczeń zachowaniom młodziutkiej bohaterki filmu, ponieważ ona sama nie potrafi nawet nazwać tego, co czuje. Na pewno nie lubi, gdy nazywa się ją Aitorem – imieniem nadanym jej po narodzinach, zgodnym z przypisaną wówczas płcią biologiczną. Nie przepada również za neutralniejszym Coco, za to czuje się najbardziej sobą jako Lucía i gdy jest traktowana jak dziewczynka, którą fizycznie przypomina. Ma długie włosy, nosi ubrania, po których niełatwo określić płciową identyfikację, szuka nici porozumienia i zrozumienia z kobietami w swoim otoczeniu. Ale z tym bywa różnie.

Matka dziecka Ane (Patricia López Arnaiz) sama przechodzi trudny okres. Boryka się z kryzysem małżeńskim i zawodowym, macierzyństwo i opieka nad trójką dzieci stają się coraz większym wyzwaniem. Powrót na łono rodziny, na hiszpańską prowincję, ma pomóc jej odetchnąć i wrócić na właściwie tory. Na wsi życie toczy się być może niespiesznie, ale potrafi się narzucać. Krewni Ane tworzą dość tradycyjną wspólnotę. Nie tylko nie do końca wiedzą, jak wesprzeć kobietę, ale także, jak odnosić się do jej dziecka – w ich oczach z powodu braku mocnego, rodzicielskiego autorytetu udającego dziewczynkę chłopca. Łatwiej im kwestionować metody wychowawcze matki niż okazać Lucii empatię i pomóc odkrywać to, kim chce być.

Choć to Lucia jest bez wątpienia główną bohaterką filmu, krytycznej wiwisekcji poddany zostaje przede wszystkim świat wokół niej. Rzeczywistość tworzona przez dorosłych, zamkniętych w binarnych konwencjach i schematach, lękliwie reagujących na to, co inne, nie potrafiących się oprzeć generalizacjom i zerojedynkowym uproszczeniom. Wątek tożsamościowych poszukiwań Lucii i ich niezrozumienie przez otoczenie w “20 000 gatunkach pszczół” stają się też jedną z osi konfliktu, który wylewa się na kolejne pokolenia kobiet z tej familii. Próba przenoszenia klasycznych norm i wzorców to prosta droga do traumy i cierpienia.

Jeśli ktoś odnosi wrażenie, że hiszpańska fabuła opowiada się po jakiejś stronie gorącego, społeczno-politycznego sporu, to nic bardziej mylnego. W tym filmie nie ma żadnego moralizatorstwa, dydaktyki, zacietrzewienia. To kino głęboko humanistyczne, poważne, a jednocześnie delikatne i wyważone, w którym transpłciowy wątek to część większej opowieści o pułapkach społecznych ról oraz różnorodności, jaka nas otacza. O rodzinach, gdzie komunikacja bywa coraz trudniejsza i kobietach, emocjonalnie dźwigających na swoich barkach zdecydowanie więcej niż powinny. O tym, że także natura może nas uczyć, jak akceptować złożoności również ludzkiego świata.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.