W kinie: Sława

slava

 

SŁAWA
polska premiera: 25.08.2017
reż. Kristina Grozeva, Petar Valchanov

moja ocena: 6.5/10

 

Tytuł tego filmu ma więcej niż jedno znaczenie. Sława z jednej strony to synonim popularności, rozgłosu i rozpoznawalności zdobytej w jakiś mniej lub bardziej zasłużony sposób. Tylko w przypadku nielicznych trwa więcej niż słynne 15 minut. Sława to też marka kultowych w dawnym bloku wschodnich radzieckich zegarków – te naręczne masowo produkowano zwłaszcza w latach 60. i 70. minionego stulecia. Tzanko – brodaty, mrukliwy pracownik bułgarskiej kolei – właśnie taki zegarek posiada. Ma on dla niego wartość nie tylko sentymentalną (z tyłu na tarczy znajduje się dedykacja od ojca), ale też stanowi jedyny słuszny – bo dokładny i niezawodny – miernik czasu. Nieśmiałość i punktualność to nie jedyne cechy Tzanko. Gdy mężczyzna na torach odnajduje worek z pieniędzmi, nie zachowuje małej fortuny dla siebie, ale postanawia znalezisko oddać. Szlachetny gest prostego człowieka z prowincji postanawia wykorzystać rzutka specjalistka od PR. Julia ma na głowie wizerunkowy kryzys w ministerstwie, w którym pracuje i w jej mniemaniu promocja ludowego bohatera, odwróciłaby uwagę mediów od problemów jej szefów. Finalnie nie będzie jednak tak łatwo pozbyć się pracownika kolei, którego ściągnęło się do stolicy. Zwłaszcza jeśli w ferworze zawodowych i prywatnych komplikacji zgubiło się jego ukochany zegarek. “Sława” to komedia ludzka – dosłownie. Film stoi bowiem siłą swoich pełnokrwistych bohaterów – prostolinijnego Tzanko i przebojowej babki w eleganckich garsonkach, Julii. Wydawać by się mogło, że mając na przeciw siebie tak naszkicowanych antagonistów, z grubsza wiadomo, jak się do nich odnosić. Nic jednak bardziej mylnego. Grozeva i Valchanov potrafią bowiem tak poprowadzić narrację filmu, by błyskotliwie uciec od oczywistych rozwiązań i ocen. Tylko ich wizja współczesnego, postkomunistycznego kraju wydaje się dziwnie znajoma. Uczciwość w nim nie do końca popłaca, bo naokoło wszyscy kombinują. Państwo zżera korupcja i niejasne układy koleżeńsko-towarzyskie, zaś przez pogoń za wygodnym życiem umacnia się bezduszność, zanika empatia i giną gdzieś proste, ludzkie wartości. “Sława” mówi o tym wszystkim w nośnie dowcipnym tonie, ale jednak zza tej komediowej fasady wyłania się dużo goryczy i rozczarowania.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.