W kinie: Była sobie dziewczyna

 

BYŁA SOBIE DZIEWCZYNA
polska premiera: 19.03.2010
reż. Lone Scherfig

moja ocena: 8.5/10

 

Reżyserka Lone Scherfig (ktoś pamięta jej przesympatyczny „Włoski dla początkujących”?) i pisarz Nick Hornby przybliżają widzowi społeczne, sztywne konwenanse Anglii lat 60. przez pryzmat losów dorastającej nastolatki. Inteligentna i bystra Jenny Miller jest na najlepszej drodze do wymarzonych studiów na Oksfordzie, utożsamiając je z wolnością i wyrwaniem się spod kurateli rodziców i otoczenia. W jej życiu pojawia się jednak starszy mężczyzna, który o wiele szybciej pokaże jej, czym jest wolność i dorosłość oraz wprowadzi wiele koloru do nudnej, szkolnej rzeczywistości nastolatki (kluby jazzowe, wystawy, wycieczki, Paryż). Związek młodej, niedoświadczonej dziewczyny ze starszym mężczyzną nie może jednak wróżyć niczego dobrego. Fantastyczna w „An Education” jest przede wszystkim główna bohaterka, jakkolwiek trochę zbyt naiwna i prostoduszna, w rzeczywistości zdaje się być niesamowicie mądra i świadoma każdej swojej decyzji, nawet jeśli w ślad za nią w przyszłości pójdą bolesne konsekwencje. W dodatku Jenny ma bardzo realistyczne podejście do świata, w jakim funkcjonuje – nie jest ani nad wyraz zbuntowana, ani konformistyczna, ani uległa. W związku z Davidem była podejrzliwa i zdystansowana, choć w końcu postanowiła zaufać mężczyźnie, który stał się źródłem najcięższej próby jej życia. Ale Jenny także z poważnej opresji potrafiła wyjść z podniesionym czołem. Z „An Education” morał płynie prosty: młodość rządzi się swoimi prawami jak cholera, pomyłki są jej nieodłącznym elementem, wyciągajmy z nich wnioski, a potem ten okres „durny i chmurny” wspominajmy mile i z uśmiechem na twarzy.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=qn9IMe5jmf0]