Filmy 2010: 10-1

10. David Michôd: Królestwo Zwierząt (Animal Kingdom) [Zobacz trailer]

Intrygujące kryminalne kino w reżyserii debiutanta z Australii o tym, że zwierzęce zachowania wcale nie różnią się specjalnie od tych ludzkich, a przestępcy są źli bez względu na to, co robią poza swoją ‘zwykłą działalnością’ i jakie mają rodzinno-osobiste problemy.

 

9. Radu Muntean: Wtorek, po świętach (Marti, Dupa Craciun) [Zobacz trailer]

Miażdżące swą wnikliwością spojrzenie na miłosny trójkąt mąż-żona-kochanka, w którym pozornie zwyczajne, życiowe sytuacje urastają do rangi psychologicznych majstersztyków, a wśród nich przede wszystkim wbijające w fotel spotkanie żony z kochanką podczas wizyty dziecka u ortodonty. Normalne problemy i codzienność też mogą być fascynujące.

 

8. David Fincher: The Social Network [Zobacz trailer]

Dwuznaczny, ale i fascynujący portret twórcy Facebooka, bo zręcznie (Fincher przecież za kamerą) lawirujący między wybielaniem i zrozumieniem głównego bohatera, a próbą oskarżenia go o antyspołeczne zachowania. Ocena Zuckerberga nie jest łatwa, bo z jednej strony to geniusz, podążający za abstrakcyjną ideą, z drugiej, manipulator, wykorzystujący każdą sposobność, by oszukać system za wszelką cenę.

 

7. Christopher Nolan: Inception [Zobacz trailer]

Nolan jak nikt inny zdaje się rozumieć filozofię kina rozrywkowego, w którym powinno chodzić nie tyle o to, by zadowolić wszystkich, ile zrobić film, który zaspokoi oczekiwania wszystkich. Dlatego też postawił na zapierające w piersiach jak cholera efekty specjalne i fabułę-układankę, wrzucając tak naprawdę nasz mózg do domowego blendera i wciskając funkcję turbo. Czytając natomiast takie rzeczy, dochodzę do wniosku, że Nolan nakręcił coś, na co wszyscy podświadomie czekaliśmy.

 

6. Nicole Holofcener: Please Give [Zobacz trailer]

Komedia o mieszczańskiej winie, wstydzie i hipokryzji, zakorzenionych w zachowaniach przedstawicieli klasy średniej dotyczących relacji z drugim człowiekiem, empatii, zrozumieniem, chęcią niesienia pomocy potrzebujących etc. Bardzo zabawne, ale w gruncie rzeczy zmuszające do refleksji nad tym, co powinno być w życiu ważne i jak dążyć do szczęścia, by przy okazji nie tyle pomagać, ile nie szkodzić innym.

 

5. Banksy: Wyjście przez sklep z pamiątkami (Exit through the Gift Shop) [Zobacz trailer]

Bez względu na to, jakie filmy oglądamy, jakiej muzyki słuchamy, na jakie wystawy chodzimy i w jakich klubach spędzamy czas ze znajomymi zawsze się znajdą ludzie, którzy nam udowodnią, że de facto jesteśmy płytcy, łatwo poddający się manipulacjom i wpływom popkulturowych standardów. Akurat ostatnio przypomniał o tym Banksy.

 

4. Jasmila Žbanić: Jej droga (Na Putu) [Zobacz trailer]

Gorzkie wnioski z próby odpowiedzi na pytanie, czy w niejednorodnym kraju dotkniętym ciągle bolesną, wojenną traumą istnieje możliwość przyjaznej koegzystencji różnych systemów wartości. Największą wartością filmów Žbanić jest wrażliwość reżyserki i doskonałe rozumienie spraw, o których opowiada skądinąd nie do końca orientującemu się w sytuacji Zachodowi. Język jej filmu jest prosty, a przy tym mocny i wyrazisty.

 

3. Edgar Wright: Scott Pilgrim kontra świat (Scott Pilgrim vs. The World) [Zobacz trailer]

Zbudowany na bazie sentymentu za prostotą bijatyk na Nintendo czy Peceta, ironicznego komentarzu do kultury indie i hollywoodzkiego nadęcia historii o superbohaterach film Wrighta, wywołujący konwulsje od śmiechu, to tak naprawdę ciągłe mruganie okiem do widza i pytanie, ile absurdalnej, napierdalającej czym się tylko da rozrywki jesteśmy w stanie masochistycznie przyjąć na klatę. Im więcej, tym lepiej, nie?

 

2. Feo Aladağ: Obcy (Die Fremde) [Zobacz trailer]

Dramatyczny portret pozornie zasymilowanej z zachodnią kulturą mniejszości tureckiej, lecz w rzeczywistości kurczowo trzymającej się religijnych zasad. Podobnie jak w “Głową w mur” Akina, tak i tutaj najbardziej przerażające są skutki naturalnego poszukiwania wśród bliskich zrozumienia dla osobistych wyborów. W kategorii kino społecznie zaangażowane niemalże arcydzieło.

 

1. Michael Winterbottom: Morderca we mnie (The Killer Inside Me) [Zobacz trailer]

Jaki rok, taki film roku. Nie był to najlepszy czas ani dla kinematografii polskiej, ani światowej, niewiele podczas minionych 12 miesięcy pojawiło się arcydzieł czy nawet niepozornych perełek. Obejrzałam w ciągu ostatniego roku prawie 200 filmów sezonu 2009/2010 (kino, festiwale, DVD) i nie znajdując właściwie niczego, co mogłabym nazwać pozycją klasyczną (te aspirujące to w gruncie rzeczy filmy z 2009), postanowiłam zdać się na moje fanowskie uczucie do Michaela Winterbottoma i wyróżnić jego film pierwszym miejscem w rocznym zestawieniu. Odbywałam już niejedną dyskusję na temat “Mordercy we mnie” i przyjmuję do wiadomości sporo argumentów o liczne mankamenty tej fabuły. Jednak wolę postrzegać film Winterbottoma jako hanekowską krytykę relatywizacji przemocy we współczesnej popkulturze, prawy sierpowy wymierzony w małomiasteczkową hipokryzję i mocno zwietrzałe tzw. tradycyjne wartości (akcja filmu dzieje się w przeszłości, ale w sumie poza tym, że dziś ludzie mają lepsze samochody i sprzęt RTV/AGD, mentalna zmiana nie jest już tak zauważalna), brutalne zwrócenie uwagi na powierzchowność relacji międzyludzkich. To też obdarty z niezwykłości portret psychopatycznego mordercy – niepozornego chłopaka z sąsiedztwa, który w oczach otoczenia jest po prostu zwyczajnym urzędnikiem. “Morderca we mnie” nie jest filmem najlepszym, ale w 2010 roku był po prostu ulubiony.